Castiel nie mógł
zasnąć. Z niewiadomego powodu cały czas odczuwał niepokój. Kręcił się z boku na
bok już od jakiś trzech godzin aż zrezygnował. Podszedł do trzymającej wartę
Leili i usiadł koło niej na pniu powalonego niegdyś drzewa.
- Odpocznij. Potrzymam wartę za ciebie.
- Nie możesz spać? Czyżby dla księcia to zbyt srogie
warunki? – Zakpiła.
- Nie. Wręcz przeciwnie. Uwielbiam otwarte przestrzenie. –
Odpowiedział spokojnie.
- Więc czemu nie śpisz?
- Cały czas czuję, że coś jest nie tak. Sam nie wiem, czemu.
– Patrzył przed siebie w mrok lasu. Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę z
lekkim niepokojem.
- Może jednak zostanę. – Powiedziała niepewnie.
- Nie wiedziałem że kobiety też mogą zostać najemnikiem. –
Castiel zaczął rozmowę po chwili milczenia.
- Bo chyba jestem jedyna.
- Skąd taki pomysł? Na zostanie akurat najemnikiem? To dość
trudna profesja.
- Musiałam. Jedynym sposobem by nikt mnie nie skrzywdził
było stanie się silną. Tak silną by niezależnie od sytuacji pokonać
przeciwnika. – Mówiła poważnym tonem. Castiel zlustrował ją wzrokiem z góry na
dół. Trzeba przyznać że była dość wysportowana. Jednak delikatnie zarysowane
mięśnie dodawały jej uroku. Była naprawdę piękna dlatego książę domyślał się o
jakich przeciwników jej chodziło.
- A twoja rodzina? Pewnie za nimi tęsknisz.
- Tak. Ale odwiedzam ich dość często. Po śmierci ojca razem
z braćmi utrzymuję rodzinę.
- Masz dużą rodzinę?
- Aleś ty ciekawski. – Powiedziała z lekkim uśmiechem
patrząc na niego.
- Lubię dużo wiedzieć. Odpowiedz.
- Cóż kiedyś mieszkałam w mieście w którym mieści się twój
zamek. Aż do wybuchu wojny. Mój dom spłoną a mój ojciec uratował mnie z niego.
Niestety przypłacił to życiem. Matka szybko zabrała mnie i moje rodzeństwo z
miasta. Uciekliśmy. Nigdy tam nie wróciłam. Mam trzech starszych braci i dwie
siostry. Mimo że bracia pracowali ciężko nie było wystarczających środków na
nasze utrzymanie. Zatrudniłam się z siostrami w gospodzie. Było lepiej ale… nie
mogłam znieść tamtego miejsca.. i ludzi. Ćwiczyłam potajemnie walkę mieczem
wraz z synem kowala. Było mu mnie szkoda gdy widział jak pijani mężczyźni mnie
zaczepiają. Sam zaproponował trening. Zgodziłam się a gdy byłam już gotowa
oznajmiłam matce że wyruszam w świat. Chciała mnie zatrzymać ale pewne
zdarzenie sprawiło że pozwoliła mi odejść.
- Jakie zdarzenie? – Dopytywał książę nie spuszczając z niej
wzroku. Widać było że chwile się wahała ale odpowiedziała mu.
- Pewnego razu pięciu mężczyzn zaatakowało mnie gdy wracałam
z pracy. Byłam już niedaleko domu. Chcieli mnie zgwałcić. Moje umiejętności
mnie wtedy wybawiły. Matka była światkiem jak sobie z nimi poradziłam i
zgodziła się bym odeszła.
- Musiało być ci ciężko.
- Niektórzy mają gorzej. – Powiedziała z nikłym uśmiechem.
- No a ty? Jak przeżyłeś ten atak na zamek? – Spytała.
- Cóż ja.. – przerwał gdyż usłyszał jakiś szelest w mroku
drzew i natychmiast spojrzał w tamtą stronę. Wytężył wzrok i słuch.
- Chyba nam się zdawało. – Powiedziała dziewczyna.
- Nie. – Odpowiedział szeptem nie spuszczając wzroku z
sylwetki w mroku. Najwyraźniej tylko on ją dostrzegał. Wstał i wyjął swój miecz
powoli idąc w stronę mroku. Najemniczka widząc że nie żartuje postąpiła tak
samo. Niestety w przeciwieństwie do niego nie wiedziała na czym ma się skupić. Postać
zaczęła się cofać. Niestety dla tajemniczej postaci Castiel oddalając się od
ogniska i światła księżyca szybko przyzwyczaił oczy do mroku. W lesie czaiło
się około czterdziestu rabusiów. To musiała być jakaś bardziej zorganizowana
grupa. Pewnie liczyli na łatwy łup. Castiel kiwną do Leili by poszła po
wsparcie. Dziewczyna niechętnie wycofała się bojąc się o księcia. Lecz
przeciwnik widocznie nie zdawał sobie sprawę że Castiel widzi ich wszystkich.
Postać najbliżej zaatakowała. Książę z łatwością sparował atak wytrącając
przeciwnikowi broń z ręki. Mężczyzna widocznie nie spodziewał się że Castiel
potrafi dobrze władać mieczem. Czubek miecza został wycelowane w gardło
przeciwnika który zaczął się trząść i gorączkowo patrzeć w kierunku towarzyszy.
Mężczyźni ruszyli mu na pomoc. W tym momencie do księcia dołączyli Zander,
Armin, Anna i Leila. W piątkę z dziecinną łatwością rozprawili się z
przeciwnikami. Książę zauważył że Zander walczy mieczem i domyślił się że nie
chce zdradzić swoich umiejętności reszcie. Jego uwaga przeszła na kogoś innego.
Castiel zaczął przyglądać się walczącej Leili podczas gdy sam rozprawiając się
z przeciwnikami. Nie stanowili dla niego wyzwania. Za to musiał przyznać że
dziewczyna świetnie walczy. Widać że często musi znajdować się w tego typu
sytuacjach. Jej ruchy były płynne i pewne. Walczyła dwoma mieczami na raz tnąc
swoich przeciwników. Była bardzo skupiona na tym co robi w przeciwieństwie do
niego. Lecz książę nie musiał zwracać na nich pełnej uwagi. Wystarczyło mu to
że ich słyszy by zadawać ciosy nawet tym którzy próbowali zajść go od tyłu.
Jeden który tego spróbował szybko padł na ziemię z raną w czole. Nie trwało to
zbyt długo gdy znów nastała cisza. Wrócili do ogniska lecz Zander kiwną do
księcia że zostanie lekko z tyłu. Elf nie lubił zostawiać za sobą śladów.
Castiel musiał szybko coś wymyślić. Idąc przed nimi udał że się potkną o
wystający korzeń i upadł. Ich uwaga natychmiast się na nim skupiła. W końcu to
książę. W ten sposób odwrócił uwagę reszty gdy na chwilę w lesie rozbłysło
światło ognia.
- No masz. Tak sprawnie macha mieczem a pokonała go mała
roślinka. – Zakpił Armin. Castiel nie zdawał sobie sprawy że ktokolwiek mu się
przyglądał podczas walki. Był zbyt zajęty obserwowaniem Leili.
- He he. Ups? – Uśmiechną się szeroko udając zakłopotanie.
Leila pomogła mu wstać.
- Właśnie dla tego wolałam cię tam nie zostawiać samego.
- Jakoś przeżyłem. – Zaczął się otrzepywać. Zander podszedł
do niego i szepną.
- Serio? Tylko tyle wymyśliłeś?
- Nie marudź. Zadziałało. – Naburmuszył się.
Przy ognisku siedziała Charlott. Widać było że na nich czeka.
Niecierpliwie kręciła się na posłaniu.
- Nareszcie! Gdzie byliście? Myślałam że mnie zostawiliście.
- Wybacz nie chciałam cię budzić. Nie rzucałaś się w oczy a
wolałam cię nie martwić. – Leila zaczęła się tłumaczyć.
- Czemu jesteście wymazani krwią?
- Kilku bandytów czaiło się w lesie. Musieliśmy się ich
pozbyć.
- To stąd te krzyki? Och. Książę nic ci nie jest? – Zwróciła
uwagę na Castiela który był wymazany nie tylko krwią lecz też brudny z ziemi.
- A. Nie, nic. Spokojnie.
- Pomóc ci się z tego oczyścić? – Spytała zalotnie.
- Nie trzeba. – Odpowiedział lecz dziewczyna pociągnęła go w
stronę strumyka. Obrócił głowę by popatrzeć na Annę z niemym błaganiem w
oczach. Niestety kobieta tylko zachichotała i powstrzymała Zandera który już
chciał go wybawić z tej sytuacji.
Książę usiadł
niechętnie przy strumyku który był trochę oddalony od obozowiska. Słońce
zaczęło powoli wyłaniać się z za horyzontu. Niebo pokryło się czerwienią.
Charlott widocznie pasowało to co robiła bo miała na twarzy wielki uśmiech.
Zbliżyła rękę z zwilżoną ściereczką do jego policzka by zmyć krew. Castiel
chwycił ją i spojrzał na małe zadrapanie wewnątrz dłoni dziewczyny. Było świeże
lecz nie było głębokie.
- Och to przed chwilą. Ze strachu źle chwyciłam sztylet. –
Uśmiechnęła się zakłopotana.
- Boli? – Spytał gdy dostrzegł grymas na jej twarzy.
- Troszeczkę. – Słysząc to książę opatrzył jej rękę.
- Och. To ja miałam zająć się tobą a wyszło na odwrót. –
Uśmiechnęła się delikatnie i chwile patrzyła mu w oczy. Już chciała się zbliżyć
by złożyć na jego ustach pocałunek lecz on wstał.
- Jeśli to nie problem to wolałbym zostać sam. Chciałbym się
umyć. – Dziewczyna posmutniała lecz usłuchała. Castiel mył się w rzece gdy
podszedł do niego Armin. Zaskoczony chłopak szybko odwrócił się w jego
kierunku.
- Spokojnie to tylko ja. Charlott mówiła że zostałeś nad
rzeką więc postanowiłem do ciebie dołączyć. – Powiedział wojownik rozbierając
się. Castiel tylko skiną głową i przemył włosy wodą.
- Nie słyszałem jak tu szedłeś. – Powiedział z lekkim
uśmiechem Castiel.
- Lata ćwiczeń w skradaniu się wchodzą w krew. – Stwierdził
Armin i wszedł do strumienia.
- Obserwowałeś mnie?
- Kiedy?
- Podczas walki.
- Tak. Byłem ciekaw czy ktoś z twoją pozycją potrafi
walczyć.
- Dlaczego nie?
- W moich stronach od takich rzeczy jest wojsko. Władza
tylko wydaje rozkazy.
- Kiepsko. Gdyby tak było u nas, pewnie
już dawno władzę przejęłyby inne rody.
- Aż tak?
- Odkąd pamiętam ktoś usiłował mnie
zabić. A po powrocie do królestwa praktycznie nie było dnia bez zamachu.
Udaremnionego. Na szczęście.
- Musisz mieć kiepską ochronę.
- Ochrona jest dobra. Tylko że ja
nie lubię przebywać w towarzystwie stada strażników. Cenię sobie swobodę.
- Heh. To tak jak ja. W moim kraju
wojownicy mają ściśle określone zadania. Gdy dostałem tą misję byłem
wniebowzięty.
- Na czym polega twoja misja?
- Jedynie na zbadaniu terenu i
ewentualne odnalezienie przejścia na Wschód.
- Po co?
- Nie moja sprawa. Rozkaz to
rozkaz. Dla mnie liczy się to że mam swobodę. – Armin widocznie nie przejmował
się celem zadania lecz Castiel miał obawy. Ludzie od wieków próbowali wytępić
istoty zagrażające im intelektem. Wiedział że celem misji może być wojna.
Zastanawiał się czy powinien na to jakoś zareagować. Ryzykowałby w ten sposób
kolejną wojną swojego państwa. Tylko że tym razem z dużo silniejszym
przeciwnikiem. Postanowił nie myśleć o tym teraz. Gdy już zmyli z siebie ślady
krwi ubrali się i wrócili do obozu. Charlott spała. Leili i Anny nie było.
Zander natychmiast wyjaśnił.
- Dziewczyny poszły się umyć. Zaraz
wrócą. - Armin zmierzył go wzrokiem. Najwidoczniej zastanawiał się czemu elf
jest czysty skoro nie poszedł z nimi. Już chciał coś powiedzieć lecz Castiel
zauważył to i się wtrącił.
- Ruszamy natychmiast po ich
powrocie. W okolicy mogą się jeszcze kręcić jakieś podejrzane typy.
- Co tak stoisz? Pakuj się Armin. –
Dodał zwracając się bezpośrednio do wojownika. Ten niechętnie skierował się ku
swojemu posłaniu jeszcze raz zerkając podejrzliwie na elfa. Zander
najwidoczniej się tym nie przejął. Delikatnie obudził Charlott i zaczął się
pakować. Leila i Anna wróciły chwilę później i zadbały by nie było zbyt wielu
śladów po obozowisku.
Kilka godzin później gdy dotarli do
granicy małego królestwa krajobraz zaczął się zmieniać. Drzewa były znacznie
mniejsze a z czasem widać było tylko krzewy. Było sporo skalnych zboczy i kilka
mniejszych wąwozów.
- Ruberland. – Powiedziała Charlott.