Zapadł zmrok.
Czarne chmury gęsto zasłoniły niebo. Powoli z nieba zaczęły spadać krople wody.
Castiel stał z zawiązanym na oczach materiałem. Czuł się niepewnie. Wiedział,
że zostanie zaatakowany, lecz nie wiedział, z której strony. Wcześniej zawsze
polegał na swoim doskonałym wzroku. Widział świetnie nawet w ciemności. Poczuł
chłodne podmuchy powietrza i krople deszczu na skórze. Zdał sobie sprawę, że
słyszy wyraźnie nie tylko krople spadające na ziemię i szumiące liście drzew.
Słyszał też kroki. Ktoś zataczał wokół niego koła. Słyszał to tak wyraźnie, że
mimo zamkniętych oczu widział go. Szelest ubrań nakreślał sylwetkę. Postać była
półtora metra od niego. Nie zatrzymywała się, lecz stawiała powolne kroki. Czuł,
że Aeternus go obserwuje. Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej. Wsłuchał się w
niego. Krople dźwiękiem odbijania się od różnych powierzchni nakreśliły mu wizję
terenu. To tak jakby widział świat stworzony z dźwięków. Wiedział Gdzie
znajduje się każda rzecz wokół niego. Mógł zlokalizować najmniejsze źdźbło
trawy, każde drzewo, głaz a nawet każde żywe stworzenie w swojej okolicy. Nagle
niebo przeszedł piorun. Grzmot był tak głośny, że skupiony na cichych dźwiękach
odbijającej się od ziemi wody książę zakrył rękami uszy i syknął. Aeternus to
wykorzystał. Uderzył chłopaka z pięści w brzuch. Ten upadł na ziemię i zgiął
się z bólu. Ciche jęknięcie wskazywało na to, że chłopak oberwał wystarczająco
mocno by dobrze to odczuć. Białowłosy nie poprzestał na tym. Złapał chłopaka
jedną ręką za szyję i uniósł tak wysoko by ten nie dosięgał stopami do ziemi.
Castiel zacisnął zęby i obiema rękami złapał za rękę, której dłoń zaciskała mu
się na gardle. Miotając się próbował mu się wyszarpnąć.
- Czy naprawdę
jesteś aż tak słaby? – spytał Aeternus. W jego głosie można było odczuć drwinę.
– Wystarczy cię tylko oślepić by bez trudu móc cię zabić? – mówił zaciskając
coraz mocniej palce. Chłopak ze wszystkich sił próbował łapać oddech. – Po co
miałbym cię szkolić, jeśli pierwszy lepszy mag może zabić cię wpierw oślepiając
blaskiem jakiegokolwiek zaklęcia? – pytał, choć nie oczekiwał odpowiedzi a reakcji,
która wskazywałaby na to, że się myli. Castiel przestał się miotać. Ręce opadły
mu luźno wzdłuż ciała usta były zamknięte. Przestał walczyć i oddychać. Król
uniósł jedną brew zastanawiając się, o co chodzi chłopakowi. Wyraźnie czuł pod
palcami jego puls. Serce młodzieńca nie biło tak szybko jak przed momentem.
Uderzenia były wolne i spokojne. Aeternus poczuł, że deszcz nagle przestał tak
intensywnie na niego padać, mimo że wszędzie w około ulewa ciągle trwała. Spojrzał
w górę. Nie zdążył zareagować widział tylko jak masa wody o kształcie wielkiej
kuli spada na niego. Ciężar cieczy ich przygniótł. Rozlewające się na wszystkie
strony fale sprawiły, że białowłosy mężczyzna puścił chłopaka. Duże masy wody
mają ogromną siłę. Aeternusa poniosła 10 metrów dalej. Castiel miał mniej szczęścia
gdyż masa wody poniosła go na ścianę zamku. Poczuł ostry ból, gdy uderzył o nią
plecami. Gdy już opadła wstał i skoncentrował się na najdrobniejszych dźwiękach,
które zdradziłyby mu położenie przeciwnika. Zmęczenie i przyśpieszony oddech
znacznie mu to utrudniały. W ostatniej chwili usłyszał szybko zbliżającą się
postać. Odskoczył w bok, dzięki czemu pięść Aeternusa zamiast w jego twarz
uderzyła w mur. Książę słyszał jak woda w kałuży chlupocze przez trafiające w
nią odłamki skał. Po jego plecach przeszedł zimny i nieprzyjemny drzesz. Dobrze
wiedział, że ojciec nie ma zamiaru być delikatny. Jednak wizja tego, co by się
stało z jego twarzą gdyby nie uniknął ciosu była dla niego dość niepokojąca.
Zamyślenie wiele go kosztowało gdyż nie zauważył, że król z dużą siłą kopnął go
w brzuch. Chłopak został odrzucony kilka metrów i runął na ziemię. Poczuł w
ustach nieprzyjemny smak. Coś jak krew zmieszana z przetrawionym mięsem. Chciał
się unieść, lecz ojciec nie pozwolił mu na to przyciskając go jedną nogą do
ziemi.
- Nieźle. Nie powiem,
że nie. – słychać było, że oddycha szybciej. Castiel przypomniał sobie, że bez
swojego serca Aeternus jest słabszy. Miał nadzieję, że dzięki temu ma szansę.
Nie wiedział, jakie zamiary ma, co do niego ojciec. Co jeśli okaże się za
słaby? Co jeśli to będzie oznaczać, że jest mu nie potrzebny? Czy go zabije?
Nie wiedział nic, więc musiał działać. Skupił się i wyrównał własny oddech.
Aeternus przyglądał mu się uważnie. Zastanawiał się, co jego syn kombinuje tym
razem. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Potężny podmuch powietrze wręcz go
uderzył. Zrobił to z taką siłą, że zwalił go z nóg. Udało się to nie tyle z
powodu siły wiatru, co z efektu zaskoczenia. Król nie spodziewał się, że
chłopak użyje przeciwko niemu innego żywiołu. Jak dotąd myślał, że
chłopak zna tylko sztuczki związane z wodą. Castiel wstał. Tym razem wiedział
dobrze gdzie szukać przeciwnika. Cios mężczyzny po raz pierwszy tej nocy został
zablokowany przez młodego księcia. Na twarz króla wpełzł triumfalny uśmiech,
gdy zobaczył jak jego pięść jest zablokowana przez dłoń chłopaka. To był jego
cel. Lecz musiał jeszcze sprawdzić czy to nie przypadek. Zadawał kolejne ciosy.
Castiel je blokował. Nawet, gdy mężczyzna przyśpieszył chłopak wciąż dawał radę
blokować jego ataki.
- Świetnie.
Jesteś dość szybki. – powiedział król, po czym odskoczył do tyłu. Cofnął się na
dość sporą odległość. Zrobił kilka kroków w bok i podniósł sporych rozmiarów
głaz. Skoczył i będąc dość wysoko nad ziemią rzucił go w Castiela. Chłopak czół,
że coś dużego leci w jego kierunku, lecz nie mógł określić, co to dokładnie
jest. Wiedział, że nie zdąży uciec, więc postanowił to złapać. Chwycił wielki
twardy przedmiot zaciskając przy tym zęby. Czuł jak nogi uginają mu się pod
wpływem ciężaru skały. Teraz już czół, co to jest. Odrzucił głaz w bok. Oddech
znów znacznie mu przyśpieszył.
- Siła średnio.
– stwierdził Aeternus patrząc na poczynania chłopaka.
- Średnio? To
warzyło chyba z tonę! – zaprotestował chłopak.
- Właściwie
półtorej tony. Owszem jak na człowieka to niezwykle dużo. Ale jak na smoka
raczej marnie. To pewnie wpływ genów twojej słabej matki.
- Nie mów o niej
w ten sposób! – Książę poczuł nagły przypływ gniewu.
- Oh. Nie zrozum
mnie źle. Miałem na myśli to, że była ludzką kobietą. A oni z natury są dość
słabi.
- Trzeba było
wybrać kogoś innego.
- Serce nie
sługa.
- Nigdy nie
wierzyłem w bajki. Ta nie stanowi wyjątku.
- Uważasz, że
nic do niej nie czułem?
- Tak. Tak
właśnie uważam. Była tylko narzędziem czyż nie? – sam nie wiedział, czemu to
mówił. Może to złość, którą w sobie tłamsił. Może coś innego. Po prostu musiał
mu to wszystko powiedzieć.
- A niby, jaki
miałbym mieć cel łącząc się z Raven?
- Żyjesz tysiące
lat. Moja matka nie była twoją pierwszą kobietą czyż nie? Nie próbuj
zaprzeczać. O tym legendy też wspominały. Jednak jakoś nigdy nie słyszałem bym
miał rodzeństwo.
- Bo jak dotąd
nie przeżyły. – przerwał mu mówiąc chłodnym tonem. – Z jakiegoś powodu jesteś pierwszym,
który przeżył.
- Smoki nie
odczuwają potrzeby przedłużenia gatunku. Po co ci potomek?
- Nie za dużo
myślisz? – powiedział ostro i w jednej chwili zjawił się przy nim. Zadał cios w
brzuch. Castiel nie był w stanie go zablokować. Upadł na ziemię. Tym razem był
jeszcze silniejszy. Ból przeszył go całego. Zamroczyło go lekko a w uszach
usłyszał szum.
- Wstawaj. –
powiedział krótko mężczyzna. Chłopak nie za dobrze go usłyszał. – To jeszcze
nie koniec. – dodał a chłopak nieudolnie próbował się unieść. Nogi odmawiały mu
posłuszeństwa.
- Może i masz
rację. Trzeba było wybrać kogoś silniejszego. Twoja wytrzymałość jest na tak
niskim poziomie, że aż nie mogę uwierzyć, że jesteś moim potomkiem. – każde
słowo było przesycone pogardą. Castiel znów poczuł złość. Nie był oswojony z
uczuciami. Przez większą część życia prawie nic nie czuł. Stanął na równe nogi
trzymając się jedną ręką za brzuch. Król chciał zadać cios, lecz Castiel go
zablokował. Niestety książę nie wiedział, że taki był jego cel. Zaczął zadawać
mu ciosy z różnych stron zwinnie się przemieszczając. Chłopak był szybki, ale nie
zmieniając pozycji nie był w stanie blokować wszystkiego.
- A myślałem, że
jedynym problemem będzie siła. Jednak ze zwinnością też u ciebie marnie. –
westchnął Aeternus zrezygnowany i zadał mu dość mocny cios otwartą dłonią w
czoło. Spodziewał się, że chłopak upadnie, lecz ten wyginając się do tyłu
stanął na rękach, po czym obracając się kopnął przeciwnika w bok. Stanął z
powrotem na równe nogi.
- A to ciekawe.
– powiedział zdziwiony Król trzymając się za dość mocno bolące miejsce. –
Wygląda na to, że jesteś dość giętki. A skoro i szybkości ci nie brakuje to,
czemu nie jesteś w stanie dotrzymać mi kroku? – Mężczyzna zastanowił się
chwilę. – Dobrze. Koniec na dzisiaj. Zdejmij opaskę. – rozkazał i podszedł
bliżej chłopaka. Castiel zdjął materiał z oczu i spojrzał na ojca. Było ciemno
a burza wciąż szalała. Mimo to widział go doskonale. - Stój spokojnie. Nie rób
ani jednego kroku w tył. – mężczyzna napierał palcem wskazującym na jego czoło
przechylając go coraz bardziej do tyłu. Mimo że robił to powoli chłopak już po
krótkiej chwili runął na ziemię i spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem.
- O co ci
chodzi? – spytał z wyrzutem.
- To był
najzwyczajniejszy test na utrzymanie równowagi. Oblałeś. Ale dzięki temu
znalazłem powód, dla którego pod koniec tak kiepsko ci szło. – zaczął kierować
się w stronę wrót pałacu. – Wracajmy już. Jesteśmy zupełnie przemoczeni. –
stwierdził i machnął ręką dając do zrozumienia, Castielowi że ma za nim
podążać. Chłopak czuł się obolały i zmęczony. Lecz ciągle odczuwał złość. Idąc korytarzem
patrzył na mężczyznę widocznie zdenerwowany.
- Nie
odpowiedziałeś mi na pytanie. – przerwał w końcu ciszę.
- I nie
zamierzam.
- Dlaczego?
- To jeszcze nie
twoja sprawa. Cierpliwości.
- Więc miałem
racje. Masz w tym konkretny cel. – syknął książę. Aeternus tylko wywrócił
oczami.
- Dlaczego tak
potraktowałeś Raven! Gdyby nie ty ona by żyła! – Chłopak był wściekły. Król
słysząc to stanął i spojrzał na chłopaka.
- A widziałeś
kiedykolwiek jej zwłoki? – zapytał mężczyzna akcentując każde słowo i patrzył
na chłopaka wyczekująco. Ten natomiast wyglądał jakby nie wiedział, o co mu
chodzi. Aeternus westchnął zamykając jednocześnie oczy. Złapał młodzieńca za
rękę i zaczął znów prowadzić w podziemia. Castiel czół się nieco
zdezorientowany takim zachowaniem. Co wspólnego z tym dziwnym pytaniem mają
lochy? Bał się zastanawiać nad odpowiedzią pamiętając, co stało się, gdy
ostatnio tam był. Tym razem jednak wybrali jedne z bocznych drzwi. Za nimi
znajdował się długi korytarz. Pochodnie zapalały się, gdy tylko się do nich
zbliżali i gasły, gdy się oddalali. Król szedł szybkim krokiem. Ciągnięty
Castiel niekiedy potykał się o wystające kamienie nierównej posadzki.
- Chciałem powiedzieć ci o wszystkim w odpowiednim momencie,
ale nie.. – mężczyzna przeciągną ostatnie słowo wywracając oczami. – Ty
koniecznie musisz wszystko wiedzieć. Wolałem byś najpierw był gotów, ale
oczywiście ty chcesz natychmiastowych wyjaśnień. – mówił a w jego głosie
słychać było zdenerwowanie. Na końcu korytarza znajdowały się kręte schody w
górę. Po dłuższej chwili dotarli do wrót. – Dobrze, więc. Masz to, czego
chciałeś. - Król lekko, lecz stanowczo
pchnął w ich stronę chłopaka. – Tylko grzecznie zapukaj. – powiedział i
odszedł. Castiel stał wciąż zdezorientowany. Spojrzał na wrota. Podniósł niepewnie
rękę i zapukał.