niedziela, 17 maja 2015

"Tenebris: Powrót Smoków" cz.19 Trudne początki.



Zapadł zmrok. Czarne chmury gęsto zasłoniły niebo. Powoli z nieba zaczęły spadać krople wody. Castiel stał z zawiązanym na oczach materiałem. Czuł się niepewnie. Wiedział, że zostanie zaatakowany, lecz nie wiedział, z której strony. Wcześniej zawsze polegał na swoim doskonałym wzroku. Widział świetnie nawet w ciemności. Poczuł chłodne podmuchy powietrza i krople deszczu na skórze. Zdał sobie sprawę, że słyszy wyraźnie nie tylko krople spadające na ziemię i szumiące liście drzew. Słyszał też kroki. Ktoś zataczał wokół niego koła. Słyszał to tak wyraźnie, że mimo zamkniętych oczu widział go. Szelest ubrań nakreślał sylwetkę. Postać była półtora metra od niego. Nie zatrzymywała się, lecz stawiała powolne kroki. Czuł, że Aeternus go obserwuje. Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej. Wsłuchał się w niego. Krople dźwiękiem odbijania się od różnych powierzchni nakreśliły mu wizję terenu. To tak jakby widział świat stworzony z dźwięków. Wiedział Gdzie znajduje się każda rzecz wokół niego. Mógł zlokalizować najmniejsze źdźbło trawy, każde drzewo, głaz a nawet każde żywe stworzenie w swojej okolicy. Nagle niebo przeszedł piorun. Grzmot był tak głośny, że skupiony na cichych dźwiękach odbijającej się od ziemi wody książę zakrył rękami uszy i syknął. Aeternus to wykorzystał. Uderzył chłopaka z pięści w brzuch. Ten upadł na ziemię i zgiął się z bólu. Ciche jęknięcie wskazywało na to, że chłopak oberwał wystarczająco mocno by dobrze to odczuć. Białowłosy nie poprzestał na tym. Złapał chłopaka jedną ręką za szyję i uniósł tak wysoko by ten nie dosięgał stopami do ziemi. Castiel zacisnął zęby i obiema rękami złapał za rękę, której dłoń zaciskała mu się na gardle. Miotając się próbował mu się wyszarpnąć.
- Czy naprawdę jesteś aż tak słaby? – spytał Aeternus. W jego głosie można było odczuć drwinę. – Wystarczy cię tylko oślepić by bez trudu móc cię zabić? – mówił zaciskając coraz mocniej palce. Chłopak ze wszystkich sił próbował łapać oddech. – Po co miałbym cię szkolić, jeśli pierwszy lepszy mag może zabić cię wpierw oślepiając blaskiem jakiegokolwiek zaklęcia? – pytał, choć nie oczekiwał odpowiedzi a reakcji, która wskazywałaby na to, że się myli. Castiel przestał się miotać. Ręce opadły mu luźno wzdłuż ciała usta były zamknięte. Przestał walczyć i oddychać. Król uniósł jedną brew zastanawiając się, o co chodzi chłopakowi. Wyraźnie czuł pod palcami jego puls. Serce młodzieńca nie biło tak szybko jak przed momentem. Uderzenia były wolne i spokojne. Aeternus poczuł, że deszcz nagle przestał tak intensywnie na niego padać, mimo że wszędzie w około ulewa ciągle trwała. Spojrzał w górę. Nie zdążył zareagować widział tylko jak masa wody o kształcie wielkiej kuli spada na niego. Ciężar cieczy ich przygniótł. Rozlewające się na wszystkie strony fale sprawiły, że białowłosy mężczyzna puścił chłopaka. Duże masy wody mają ogromną siłę. Aeternusa poniosła 10 metrów dalej. Castiel miał mniej szczęścia gdyż masa wody poniosła go na ścianę zamku. Poczuł ostry ból, gdy uderzył o nią plecami. Gdy już opadła wstał i skoncentrował się na najdrobniejszych dźwiękach, które zdradziłyby mu położenie przeciwnika. Zmęczenie i przyśpieszony oddech znacznie mu to utrudniały. W ostatniej chwili usłyszał szybko zbliżającą się postać. Odskoczył w bok, dzięki czemu pięść Aeternusa zamiast w jego twarz uderzyła w mur. Książę słyszał jak woda w kałuży chlupocze przez trafiające w nią odłamki skał. Po jego plecach przeszedł zimny i nieprzyjemny drzesz. Dobrze wiedział, że ojciec nie ma zamiaru być delikatny. Jednak wizja tego, co by się stało z jego twarzą gdyby nie uniknął ciosu była dla niego dość niepokojąca. Zamyślenie wiele go kosztowało gdyż nie zauważył, że król z dużą siłą kopnął go w brzuch. Chłopak został odrzucony kilka metrów i runął na ziemię. Poczuł w ustach nieprzyjemny smak. Coś jak krew zmieszana z przetrawionym mięsem. Chciał się unieść, lecz ojciec nie pozwolił mu na to przyciskając go jedną nogą do ziemi.
- Nieźle. Nie powiem, że nie. – słychać było, że oddycha szybciej. Castiel przypomniał sobie, że bez swojego serca Aeternus jest słabszy. Miał nadzieję, że dzięki temu ma szansę. Nie wiedział, jakie zamiary ma, co do niego ojciec. Co jeśli okaże się za słaby? Co jeśli to będzie oznaczać, że jest mu nie potrzebny? Czy go zabije? Nie wiedział nic, więc musiał działać. Skupił się i wyrównał własny oddech. Aeternus przyglądał mu się uważnie. Zastanawiał się, co jego syn kombinuje tym razem. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Potężny podmuch powietrze wręcz go uderzył. Zrobił to z taką siłą, że zwalił go z nóg. Udało się to nie tyle z powodu siły wiatru, co z efektu zaskoczenia. Król nie spodziewał się, że chłopak użyje przeciwko niemu innego żywiołu. Jak dotąd myślał, że chłopak zna tylko sztuczki związane z wodą. Castiel wstał. Tym razem wiedział dobrze gdzie szukać przeciwnika. Cios mężczyzny po raz pierwszy tej nocy został zablokowany przez młodego księcia. Na twarz króla wpełzł triumfalny uśmiech, gdy zobaczył jak jego pięść jest zablokowana przez dłoń chłopaka. To był jego cel. Lecz musiał jeszcze sprawdzić czy to nie przypadek. Zadawał kolejne ciosy. Castiel je blokował. Nawet, gdy mężczyzna przyśpieszył chłopak wciąż dawał radę blokować jego ataki.
- Świetnie. Jesteś dość szybki. – powiedział król, po czym odskoczył do tyłu. Cofnął się na dość sporą odległość. Zrobił kilka kroków w bok i podniósł sporych rozmiarów głaz. Skoczył i będąc dość wysoko nad ziemią rzucił go w Castiela. Chłopak czół, że coś dużego leci w jego kierunku, lecz nie mógł określić, co to dokładnie jest. Wiedział, że nie zdąży uciec, więc postanowił to złapać. Chwycił wielki twardy przedmiot zaciskając przy tym zęby. Czuł jak nogi uginają mu się pod wpływem ciężaru skały. Teraz już czół, co to jest. Odrzucił głaz w bok. Oddech znów znacznie mu przyśpieszył.
- Siła średnio. – stwierdził Aeternus patrząc na poczynania chłopaka.
- Średnio? To warzyło chyba z tonę! – zaprotestował chłopak.
- Właściwie półtorej tony. Owszem jak na człowieka to niezwykle dużo. Ale jak na smoka raczej marnie. To pewnie wpływ genów twojej słabej matki.
- Nie mów o niej w ten sposób! – Książę poczuł nagły przypływ gniewu.
- Oh. Nie zrozum mnie źle. Miałem na myśli to, że była ludzką kobietą. A oni z natury są dość słabi.
- Trzeba było wybrać kogoś innego.
- Serce nie sługa.
- Nigdy nie wierzyłem w bajki. Ta nie stanowi wyjątku.
- Uważasz, że nic do niej nie czułem?
- Tak. Tak właśnie uważam. Była tylko narzędziem czyż nie? – sam nie wiedział, czemu to mówił. Może to złość, którą w sobie tłamsił. Może coś innego. Po prostu musiał mu to wszystko powiedzieć.
- A niby, jaki miałbym mieć cel łącząc się z Raven?
- Żyjesz tysiące lat. Moja matka nie była twoją pierwszą kobietą czyż nie? Nie próbuj zaprzeczać. O tym legendy też wspominały. Jednak jakoś nigdy nie słyszałem bym miał rodzeństwo.
- Bo jak dotąd nie przeżyły. – przerwał mu mówiąc chłodnym tonem. – Z jakiegoś powodu jesteś pierwszym, który przeżył.
- Smoki nie odczuwają potrzeby przedłużenia gatunku. Po co ci potomek?
- Nie za dużo myślisz? – powiedział ostro i w jednej chwili zjawił się przy nim. Zadał cios w brzuch. Castiel nie był w stanie go zablokować. Upadł na ziemię. Tym razem był jeszcze silniejszy. Ból przeszył go całego. Zamroczyło go lekko a w uszach usłyszał szum.
- Wstawaj. – powiedział krótko mężczyzna. Chłopak nie za dobrze go usłyszał. – To jeszcze nie koniec. – dodał a chłopak nieudolnie próbował się unieść. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa.
- Może i masz rację. Trzeba było wybrać kogoś silniejszego. Twoja wytrzymałość jest na tak niskim poziomie, że aż nie mogę uwierzyć, że jesteś moim potomkiem. – każde słowo było przesycone pogardą. Castiel znów poczuł złość. Nie był oswojony z uczuciami. Przez większą część życia prawie nic nie czuł. Stanął na równe nogi trzymając się jedną ręką za brzuch. Król chciał zadać cios, lecz Castiel go zablokował. Niestety książę nie wiedział, że taki był jego cel. Zaczął zadawać mu ciosy z różnych stron zwinnie się przemieszczając. Chłopak był szybki, ale nie zmieniając pozycji nie był w stanie blokować wszystkiego.
- A myślałem, że jedynym problemem będzie siła. Jednak ze zwinnością też u ciebie marnie. – westchnął Aeternus zrezygnowany i zadał mu dość mocny cios otwartą dłonią w czoło. Spodziewał się, że chłopak upadnie, lecz ten wyginając się do tyłu stanął na rękach, po czym obracając się kopnął przeciwnika w bok. Stanął z powrotem na równe nogi.
- A to ciekawe. – powiedział zdziwiony Król trzymając się za dość mocno bolące miejsce. – Wygląda na to, że jesteś dość giętki. A skoro i szybkości ci nie brakuje to, czemu nie jesteś w stanie dotrzymać mi kroku? – Mężczyzna zastanowił się chwilę. – Dobrze. Koniec na dzisiaj. Zdejmij opaskę. – rozkazał i podszedł bliżej chłopaka. Castiel zdjął materiał z oczu i spojrzał na ojca. Było ciemno a burza wciąż szalała. Mimo to widział go doskonale. - Stój spokojnie. Nie rób ani jednego kroku w tył. – mężczyzna napierał palcem wskazującym na jego czoło przechylając go coraz bardziej do tyłu. Mimo że robił to powoli chłopak już po krótkiej chwili runął na ziemię i spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem.
- O co ci chodzi? – spytał z wyrzutem.
- To był najzwyczajniejszy test na utrzymanie równowagi. Oblałeś. Ale dzięki temu znalazłem powód, dla którego pod koniec tak kiepsko ci szło. – zaczął kierować się w stronę wrót pałacu. – Wracajmy już. Jesteśmy zupełnie przemoczeni. – stwierdził i machnął ręką dając do zrozumienia, Castielowi że ma za nim podążać. Chłopak czuł się obolały i zmęczony. Lecz ciągle odczuwał złość. Idąc korytarzem patrzył na mężczyznę widocznie zdenerwowany.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. – przerwał w końcu ciszę.
- I nie zamierzam.
- Dlaczego?
- To jeszcze nie twoja sprawa. Cierpliwości.
- Więc miałem racje. Masz w tym konkretny cel. – syknął książę. Aeternus tylko wywrócił oczami.
- Dlaczego tak potraktowałeś Raven! Gdyby nie ty ona by żyła! – Chłopak był wściekły. Król słysząc to stanął i spojrzał na chłopaka.
- A widziałeś kiedykolwiek jej zwłoki? – zapytał mężczyzna akcentując każde słowo i patrzył na chłopaka wyczekująco. Ten natomiast wyglądał jakby nie wiedział, o co mu chodzi. Aeternus westchnął zamykając jednocześnie oczy. Złapał młodzieńca za rękę i zaczął znów prowadzić w podziemia. Castiel czół się nieco zdezorientowany takim zachowaniem. Co wspólnego z tym dziwnym pytaniem mają lochy? Bał się zastanawiać nad odpowiedzią pamiętając, co stało się, gdy ostatnio tam był. Tym razem jednak wybrali jedne z bocznych drzwi. Za nimi znajdował się długi korytarz. Pochodnie zapalały się, gdy tylko się do nich zbliżali i gasły, gdy się oddalali. Król szedł szybkim krokiem. Ciągnięty Castiel niekiedy potykał się o wystające kamienie nierównej posadzki.
- Chciałem powiedzieć ci o wszystkim w odpowiednim momencie, ale nie.. – mężczyzna przeciągną ostatnie słowo wywracając oczami. – Ty koniecznie musisz wszystko wiedzieć. Wolałem byś najpierw był gotów, ale oczywiście ty chcesz natychmiastowych wyjaśnień. – mówił a w jego głosie słychać było zdenerwowanie. Na końcu korytarza znajdowały się kręte schody w górę. Po dłuższej chwili dotarli do wrót. – Dobrze, więc. Masz to, czego chciałeś. -  Król lekko, lecz stanowczo pchnął w ich stronę chłopaka. – Tylko grzecznie zapukaj. – powiedział i odszedł. Castiel stał wciąż zdezorientowany. Spojrzał na wrota. Podniósł niepewnie rękę i zapukał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz