1. Posty staram się dodawać regularnie co piątek. (Czasem może się nie udać.Postaram się w takiej sytuacji dodać w sobotę lub niedzielę.)
2. Jeśli miałaby wystąpić jakaś przerwa w pisaniu oczywiście powiadomię o tym na blogu.
3. Pracuję nad drugim opowiadaniem więc w najbliższym czasie mogą wystąpić opóźnienia.
piątek, 23 maja 2014
"Tenebris: Powrót Smoków" cz.9 Prezent.
Faelern osiodłał
trzy konie i podprowadził do wciąż rozmawiającej o wyprawie grupki osób.
Castiel spojrzał na leśnego elfa i zobaczył, że jest czymś zmartwiony.
- Coś się stało? – Spytał. Po chwili milczenia młody elf
spojrzał mu w oczy i spytał.
- Wrócisz.. Prawda?
- Martwisz się o mnie? – Spytał z rozbawieniem książę.
- Oczywiście, że się martwię. Dobrze wiem, co zamierzasz. To
bardzo niebezpieczne zapuszczać się na te tereny. – Ostatnie stanie
wypowiedział niemal szeptem.
- Skąd o tym wiesz? – Spytał lekko zdziwiony Castiel. Elf
uśmiechną się do niego cwanie i odrzekł.
- Chyba mnie nie doceniasz. Niektóre drzewa sięgają dość
wysoko. – Faelern puścił do niego oko. Książę dopiero teraz zrozumiał jak
dobrze leśne elfy wykorzystują swoje umiejętności. Zaśmiał się pod nosem i
wsiadł na konia. Faelern podszedł bliżej i wręczył mu coś.
- Proszę weź to. – Powiedział uśmiechając się życzliwie.
Castiel uniósł wręczony mu naszyjnik. Był on dość nietypowy. Wyglądał jak
kawałek białego kamienia z wyrytym mistycznym znakiem.
- Co to?
- To prezent ode mnie. Mam nadzieję, że cię ochroni. –
Książę skiną głową w podziękowaniu i założył go.
- Wrócę. Już to komuś obiecałem. – Powiedział do
przyjaciela.
- Oh... i jeśli możesz… miej oko na Laurę. – Dodał.
- Na Panią Laurę? Dlaczego?
- Choćby nie wiem, co się wydarzyło. Dopilnuj by nic jej nie
było. – Odpowiedział poważnym tonem. Elf przytakną. Anna podeszła do księcia i
uniosła rękę podając mu miecz. Castiel wziął go i obejrzał. Był dość niezwykły.
Jego ostrze było czarne a rękojeść ciemno czerwona z dziwnym przeźroczystym
kamieniem. Chłopak spojrzał na nią pytająco.
- Weź. Może ci się przydać. Poleganie wyłącznie na czarach
może być zgubne. – Wyjaśniła kobieta. Castiel przypiął miecz do pasa. Nie miał
żadnej zbroi, jedynie płaszcz z kapturem. Jego czarny ubiór umożliwiał mu dużą
swobodę ruchów oraz możliwość łatwego skrycia się w cieniu. Chłopak często
korzystał z tej umiejętności i opanował ją do perfekcji tak samo jak skradanie.
Nie raz już Anna krzyczała na niego za to, że ją straszy pojawiając się obok
znienacka. Sama wojowniczka była ubrana podobnie jak podczas wojny z przed
dziesięciu lat. Lekka zbroja. Włosy związane w kucyk. Dwa miecze u pasa. Łuk i
strzały zawieszone na plecach. Zander nie wyglądał jakoś specjalnie inaczej.
Posługiwał się magią i na niej tylko polegał, więc nie potrzebował żadnej
broni. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać, lecz książę zauważył, że elf ma
coś przypiętego do pasa. Wyglądało to na poręczną torbę, lecz nie mógł określić
jej zawartości.
Ruszyli w stronę Śródziemia. Nie było innego sposobu by się
dostać na Wschód. Tylko od tej strony góry były niższe i dawało to nadzieję na
możliwość przeprawy. Gdy jeszcze przygotowywali się do podróży Castiel pytał
Zandera czy zna jakąś drogę, którą można by było się przedostać. Niestety elf
poinformował go, że droga, którą się wydostał została zasypana przez lawinę
skalną. To zmuszało ich do szukania drogi po omacku. Podróżowali przez
dwadzieścia dni nim dodarli do granicy z Śródziemiem. Zatrzymali się przy
pierwszej napotkanej oberży. Była niewielka zrobiona z drewna. Weszli do
środka. Za ladą stał oberżysta ze spokojem wycierając kufel kawałkiem szmatki. Przy
kilku z drewnianych stołów siedziało parę podejrzanych typów. Książę podszedł
do lady i spytał o wolne miejsce noclegowe i posiłek. Przy barze siedział
wysoki typ. Miał twarz zakrytą przez cień kaptura, lecz po dłoniach można było poznać,
że to leśny elf. Chłopak zapłacił odpowiednią kwotę i wraz z kompanami usiadł
przy jednym z wolnych stołów. Skończył swój posiłek, jako pierwszy, więc by
zabić czas zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Oparł się o jedną z sporych
bel służących to podtrzymania dachu. Zobaczył jak jakiś nachalny typ zaczepia
młodą dziewczynę. Widać było, że jest tu przejazdem. Mężczyzna stawał się coraz
bardziej nachalny a jego dwóm kompanom najwidoczniej podobała się zaistniała
sytuacja. Książę westchną i podszedł do nich.
- Na twoim miejscu bym tego nie robił.
- Nie wtrącaj się! No chyba ze chcesz mieć kłopoty! – Krzyczał
na niego mężczyzna. Najwyraźniej czuł się pewnie przy kompanach. Dziewczyna
wystraszona chciała uciec, lecz złapał ją za rękę.
- Słuchaj. Ja ci to mówię dla twojego dobra. Widzisz gościa
przy barze?
- Taaa.. I co? – Spytał niezbyt zainteresowany tym, co
chłopak ma do powiedzenia.
- Prawdopodobnie to jej towarzysz.
- No i?! Co z tego?! On jest jeden a nas jest trzech! –
Wykrzyczał i już całkiem tracąc zainteresowanie rozmówcą zaczął dobierać się do
dziewczyny.
- Ostrzegałem. – Powiedział Castiel i w tym samym momencie
jakby na potwierdzenie jego słów strzała przebiła na wylot głowę mężczyzny.
Pozostali dwaj w szoku patrzyli na elfa, który już zdążył napiąć łuk i celować
w następnego. Był niezwykle szybki. Strzały przebiły pozostałych dwóch mężczyzn
tak szybko, że wyglądało to jakby były wypuszczone niemal w tym samym czasie.
Castiel podniósł ręce w geście świadczącym o braku złych zamiarów. Elf mimo
wycelowania w niego nie wypuścił strzały. Przyjrzał mu się uważnie. Opuścił łuk
i uśmiechną się. Odłożył broń i skinieniem ręki przyzwał dziewczynę bliżej. Ta
od razu pobiegła i wtuliła się w jego ramiona. Castiel spojrzał na to, czemu
tak przyglądał się elf. Był to naszyjnik od jego przyjaciela. Książę uśmiechną
się jakby sam do siebie patrząc na prezent. Nagle nieopodal niego ktoś
wykrzyczał.
- Jak to! Nie pomożesz mi! Zapłacę o wiele więcej niż ta
smarkula!
- Tylko nie smarkula! Mam już piętnaście wiosen!
- Oh zamknij się jak dorośli rozmawiają o interesach!
- To też moja sprawa! – Jakiś wojownik kłócił się z małą
pięknie ubraną dziewczyną. Mężczyzna był dobrze zbudowany. Miał lekką zbroję
typową dla poszukiwaczy przygód. Jeden sporych rozmiarów miecz na plecach oraz
sztylet u pasa. Był krótkowłosym blondynem o błękitnych oczach. Był dość
urodziwy. Miał ręce założone na piersi widocznie czymś wkurzony. Dziewczyna
natomiast była dość zgrabna. Widać było, że jest bardzo młoda i ze musi
pochodzić z jakiegoś bogatego rodu. Miała dość szykowny, lecz już lekko
zabrudzony struj. Miała ciemny blond włosy i zielone oczy. Jej blade usteczka
wydęły się właśnie w wyrazie oburzenia. Pomiędzy nimi stała młoda kobieta. Nie
wyglądała na poszukiwacza przygód raczej na najemnika. Miała dwa miecze u pasa.
Sztylet schowany w jednym z wysokich kozaków oraz łuk i strzały na plecach. Czarne
włosy miała wysoko upięte w kucyk. Miała jasną karnację prawie tak jasną jak
Castiel. Spoglądała swoimi złotymi tęczówkami raz na Mężczyznę a raz na
dziewczynę. Czerwone usta miała zaciśnięte w wyrazie niepewności i
zakłopotania. Westchnęła, po czym powiedziała.
- Nie rozdwoję się! Mam zamiar pomóc Charlotte. Ta
dziewczynka nie da sobie rady sama. Nie ważne ile mi zapłacisz. Nie zostawię
dziecka w potrzebie.
- Tylko ty wiesz jak przedostać się przez góry na Wschód.
Jak mam kontynuować wyprawę bez przewodnika? – Mężczyzna był podenerwowany.
Widocznie kobieta była jego ostatnią deską ratunku. Castiel słysząc to
natychmiast do nich podszedł?
- Wiesz jak przedostać się przez góry? – Spytał szybko.
- Tak. Lecz jak widzisz jestem już zajęta. – Powiedziała
nawet na niego nie patrząc.
- Zapłacę ile będzie trzeba tylko pozwól mi iść z tobą. Gdy
już zaprowadzisz tom dziewczynę tam gdzie chce będziesz wolna prawda? Wtedy
będziemy mogli wyruszyć na Wschód. – Kobieta namyśliła się chwilę, po czym
odwracając się do niego podała mu rękę mówiąc.
- Stoi. – Wtedy też na niego spojrzała i wyglądała na lekko
zaskoczoną. Książę zawarł z nią układ patrząc jej w oczy.
- Jestem Castiel. Miło mi.
- Książę Castiel.. – Wyszeptała patrząc na niego z niedowierzaniem,
po czym jakby się ocknęła.
- A! Tak. Ja jestem Leila. Miło mi cię poznać panie.
- Nie musisz się tak do mnie zwracać. Poza tym. Wolę żeby
nie wszyscy wiedzieli o moim pochodzeniu. Tak będzie bezpiecznie. – Powiedział,
po czym spojrzał na Charlotte. Ta była najwyraźniej pod wrażeniem widząc go.
Castiel lekko zakłopotany sposobem, w jaki na niego patrzy ukłonił się lekko i
powiedział.
- Witaj. Wygląda na to ze będę ci towarzyszył w podróży.
Jeśli ci to przeszkadza to proszę o wybaczenie.
- Oh nie! Jestem szczęśliwa mogąc poznać kogoś takiego. –
Dziewczyna najwyraźniej zafascynowana wpatrywała się w niego maślanym wzrokiem.
- Jeśli on idzie to ja też. – Powiedział wojownik.
- Jestem Armin. – Zwrócił się do księcia i podła mu dłoń.
Castiel uścisną ją. Wojownik wyglądał na pozytywnie do niego nastawionego, lecz
Castiel czół przy nim dziwny niepokój. Zignorował swoje niezrozumiałe odczucie.
- Muszę też ostrzec, że nie jestem sam. Mam dwoje kompanów.
Wojowniczkę imieniem Anna oraz maga Zandera.
- Nic nie szkodzi. Im więcej osób zdolnych do walki tym
lepiej. – Stwierdziła Leila. Castiel wrócił do swoich kompanów i opowiedział im,
co zaszło. Następnego ranka wyruszyli w drogę. Mała dziewczyna nie miała konia.
Castiel zgodził się wziąć ją na swojego gdyż na to nalegała.
- Dokąd właściwie się wybierasz Charlott? – Spytał książę.
- Chcę wrócić do domu. Na zamek w Marelandzie. To za
królestwem Ruberland.
- Nie za wiele mówią mi te nazwy.
- Mareland wziął nazwę od morza gdyż część miasta jest
budowana na licznych rzekach wpadających do niego. A Ruberland wziął nazwę od
czerwonego piasku leżącego na wybrzeżach nieopodal tamtejszego miasta. Oba
królestwa są prawie po drodze na Wschód, więc nie tracisz zbyt wiele.
- Teraz jak o tym mówisz nazwy zaczynają być znajome. –
Castiel wyjął jedną z map. Zobaczył, że przez Ruberland musiał by przejechać
tak czy inaczej by dostać się do gór. Dziewczyna zachichotała i wtuliła się w
niego. Chłopak zignorował to. Nie był nią za bardzo zainteresowany. Podróżowali
tak wiele godzin. Zrobili tylko krótki postój by coś zjeść. Dopiero wieczorem
robili obóz i rozpalili ognisko nieopodal lasu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)