- Dobry wieczór książę. Nie możesz spać? – Spytała z
zalotnym uśmiechem dziewczyna i podeszła do niego. Castiel spojrzał na nią.
- Nie. Cały czas coś nie daje mi spokoju. A ty? Co tu robisz?
- Chciałam dotrzymać ci towarzystwa. – Wciąż się uśmiechając
położyła mu rękę na ramieniu i zaczęła się zbliżać z zamiarem pocałunku.
Niestety dla niej Castiel powstrzymał ją.
- Nie potrzebuje twojego towarzystwa Charlott. Idź spać. –
Powiedział stanowczo. Dziewczyna wybiegła z jego pokoju zdenerwowana
zostawiając za sobą uchylone drzwi.
- Nikt mnie nigdy tak nie potraktował! – Krzyknęła biegnąc
korytarzem do swojego pokoju. Żaden mężczyzna jak dotąd nie oparł się jej
wdziękom. Leila akurat szła korytarzem i usłyszała ją. Zdziwiło ją to lekko
więc ostrożnie zajrzała do pokoju Castiela. Siedział na parapecie i wpatrywał
się w nocne niebo. Lekko zdziwiona dziewczyna weszła do środka. Podmuch wiatru
zgasił świece i pokuj oświetlał już tylko blask księżyca. Książę zwrócił na nią
uwagę. Stała na środku pokoju lekko zdziwiona. Po chwili wskazała palcem za
siebie i spytała.
- Co jej się stało?
- Nic wielkiego. Przeżyła zawód miłosny. – Zaśmiał się
Castiel.
- A ty? Czemu nie śpisz? – spytał.
- Nie mogę. Trochę to kłopotliwe bo po ostatniej akcji w
lesie jestem zmęczona.
- Boisz się?
- Niby czego?
- Że ktoś zaatakuje cię podczas snu? – Po minie dziewczyny
można było stwierdzić że zgadł. Uśmiechną się lekko i machnięciem ręki zamkną
za nią drzwi. Dziewczyna była tym lekko zaskoczona i szybko spojrzała za
siebie.
- Spokojnie. To ja je zamknąłem.
- Ale jak? – Spytała patrząc z powrotem na księcia.
- Znam kilka sztuczek, ale cii.. – Przyłożył palec do ust
dając jej do zrozumienia by nikomu o tym nie mówiła. Leila kiwnęła głową.
- Możesz spać u mnie. I tak dzisiaj nie zasnę więc cię
popilnuje. Wypocznij. – Mówił spokojnie patrząc jej w oczy. Zawahała się ale
skorzystała z propozycji. Sen był jej potrzebny. Niestety mimo wszystko wciąż
nie mogła zasnąć. Castiel widząc to podszedł do niej i chwytając jej rękę
wypowiedział kilka słów w obcym jej języku. Już chciała spytać go co robi lecz
nie zdążyła. Sen przyszedł nagle. Następnego dnia poczuła że ktoś budzi ją
delikatnie potrząsając za ramię. Otworzyła oczy i zobaczyła że Castiel siedzi
koło niej na łóżku.
- Dzień dobry. Pora wstawać. Musimy jeszcze coś zjeść przed
podróżą. – Mówił z miłym uśmiechem patrząc na nią. Dziewczyna wyglądała na
zdziwioną więc spytał.
- Coś się stało?
- Nie. Nic takiego. Po prostu.. Nie pamiętam kiedy ostatnio
spałam tak spokojnie.
- Mówiłem że znam kilka sztuczek. – Książę wyglądał na
zadowolonego z rezultatów swojego zaklęcia. Wstał i powiedział.
- Wszyscy są już na dole. –Wyszedł. Leila wstała i zamyśliła
się. Wczoraj był dość dziwny dzień. To zaklęcie. Propozycja która była dość
miłym gestem z jego strony. No i Charlott. Właśnie Charlott wciąż pewnie była
na niego zła. Dziewczyna szybko poszła na śniadanie. Przy wielkim drewnianym
stole siedzieli już wszyscy. Charlott wyglądała na obrażoną. Armin tak jakby
nie spał całą noc. Anna co chwilę z tajemniczym uśmiechem zerkała na Zandera
który z kolei nie spojrzał na nią ani razu za to był dziwnie zakłopotany.
Castiel jak zwykle miał obojętną minę lecz gdy zobaczył Leile uśmiechną się
miło. Charlott chyba się to nie spodobało bo spojrzała na nią z chęcią mordu.
Najemniczka westchnęła tylko i przyłączyła się do nich. Gdy ruszyli w dalszą
drogę atmosfera niewiele się zmieniła. By dostać się do Marelandu musieli
przejechać przez wąwóz. Charlott lekko wychyliła się i spojrzała w przepaść
koło nich.
- Dość wysoko.- Powiedziała z lekką obawą w głosie.
- Nie martw się. Wąwóz jest niewielki. Zaraz z niego
wyjedziemy. Poza tym droga jest szeroka. Nie spadniemy.- Uspokajał ją Armin. Castiel
zmarszczył brwi. Coś go niepokoiło tylko że teraz o wiele mocniej. Nagle przed
nimi zeszła lawina skalna torując im drogę. Ich konie się spłoszyły. Gdy je
uspokoili zauważyli że nie są sami. Zaraz koło nich na stromych skalnych
zboczach byli uzbrojeni po zęby wojownicy i nie wyglądali przyjacielsko. Uwagę
Castiela przyciągnęła jednak trochę inna postać. Na samum szczycie skalnego
zbocza stała postać okryta szkarłatnym płaszczem z kapturem którego cień
zasłaniał twarz. Nic nie robiła tylko się przyglądała. Wojownicy zaatakowali.
Było ich około setka.
- Leila! Anna! Chrońcie Charlott! – Krzyknął Castiel i
pchnął młodą dziewczynę w ramiona rudej wojowniczki. Sam wyjął miecz i zaczął
walczyć. Każdy z nich był lepiej wyszkolony w walce od ich wrogów więc szło im
dobrze lecz tym razem Castiel musiał być skupiony na tym co robi. Przeciwników
było o wiele więcej. Byli silniejsi i wyjątkowo odważni. Wręcz zachowywali się
nieludzko atakując w szale i nie zwracając uwagi na martwych towarzyszy. Leila
radziła sobie dobrze zwinnie uchylając się przed ostrzami mieczy. Niestety
została zrzucona w przepaść przez jednego z wrogów który zepchnął ją tam z
rozpędu jednocześnie sam spadając. Castiel widząc to skoczył za nią. Złapał ją
jedną ręką w locie a drugą mocno wbił miecz w skałę. Ostrze rozłupało kawałek
skały lecz po chwili utknęło w niej.
- Trzymaj się mocno. Wyciągnę cię stąd. – Mówił
uspokajająco. Dziewczyna mocno go chwyciła i pokiwała głową. Już miał się
zacząć wspinać lecz pęknięcie wywołane przez miecz zaczęło się powiększać i większy
blok skalny odpadł od zbocza. Castiel mocno chwycił Leile. Dziewczyna już
myślała że zginą lecz nagle poczuła że zamiast spadać wznoszą się. Otworzyła
oczy i nie mogła uwierzyć w to co widzi. Para wielkich czarnych skrzydeł
wyrastała Castielowi z pleców. To trwało kilka sekund i już czuła grunt pod
nogami. Patrzyła na niego zszokowana i przerażona jednocześnie. Jego czerwone
oczy żarzyły się a źrenice wyglądały jak czarne pionowe kreski. No i jeszcze te
skrzydła. Odsunęła się od niego gwałtownie.
- Czym ty jesteś?! – Krzyknęła przerażona. Nie odpowiedział.
Stracił przytomność. Nie wiedziała co zrobić. Ba nawet nie mogła się ruszyć.
Była w zbyt dużym szoku. Inni pochłonięci walką nie widzieli ich. Za to Leila
widziała aż za dobrze jak zaczynają przegrywać z wrogiem. Widziała jak Anna
odpierając atak dwóch napastników została ugodzona w bok przez trzeciego. I jak
Armin ledwo uszedł z życiem gdy leżąc na ziemi przeturlał się i wstał unikając
miecza wycelowanego w jego czaszkę. Nagle niespodziewanie wszyscy zaczęli
uciekać. Nikt nie wiedział dlaczego napastnicy którzy właśnie zaczęli wygrywać
zniknęli lecz byli tak zmęczeni że w tym momencie cieszyli się z tego faktu.
Anna upadła na kolana trzymając się za bok. Zander od razu do niej podszedł.
Armin nie zauważył tego natomiast podbiegł do Leili.
- Nic ci nie jest?
- Nie. – Odpowiedziała jeszcze lekko zszokowana tym
wszystkim.
- A co z nim? – Spytał i wskazał na nieprzytomnego Castiela.
Chłopak wrócił do poprzedniej postaci choć jego szata była trochę poszarpana na
plecach. Dziewczyna zdziwiła się lekko lecz odpowiedziała.
- Zemdlał po tym jak mnie stamtąd wyciągnął.
- Musimy się nim zająć. – Armin zaczął rozglądać się za
końmi. Cała ich rozmowa dała Zanderowi czas na działanie. Uklękną tak by
zasłonić Annę na wszelki wypadek gdyby mieli zwróci na nią uwagę. Podciągnął
jej bluzkę tak by odsłonić ranę. Anna zacisnęła zęby. Rana była dość głęboka.
Elf przyłożył do niej rękę i wypowiedział zaklęcie szeptem tak by reszta ich
nie usłyszała. Rana zaczęła się goić i po chwili nie było śladu. Anna
odetchnęła z ulgą i popatrzyła na elfa z wdzięcznością w oczach.
- Podziękujesz mi później. – Wyszeptał Zander z tajemniczym
uśmiechem. Anna zarumieniła się i wstała. Oboje podeszli do Castiela.
- Co się stało? – Spytała zaniepokojona Anna.
- Spokojnie. Jest tylko nieprzytomny. – Powiedział Armin.
Leila złapała się za ramiona widać było że coś ją trapi. Nie wiedziała czy
powiedzieć im o tym co się stało. I co zrobić jeśli Castiel się nie obudzi.
Miała mętlik w głowie. Anna widząc zachowanie dziewczyny spytała.
- Czy coś się stało?
- Nie! To znaczy nie.. nic takiego. – Szybko postanowiła nie
mówić im o tym. Musi to sobie poukładać. Włożyli Castiela na konia i
postanowili poszukać bezpieczniejszego miejsca. Udało im się ominąć skały i
wyszli z wąwozu. W oddali było widać miasto. Tak jak mówiła Charlott znajdowało
się ono w większości na wodzie. Niestety było jeszcze zbyt daleko a oni byli
zbyt zmęczeni by do niego dotrzeć. Poza tym książę był nieprzytomny. Rozbili obóz niedaleko plaży. Leila siedząc
na czerwonym piasku patrzyła w księżyc odbijający się w wodzie. Przed oczami
wciąż miała obraz Castiela w postaci… tego czegoś. Nie wiedziała czym jest lecz
już miała pewność że nie człowiekiem. Zastanawiała się czy był jakimś demonem.
Te oczy i skrzydła były rodem z piekła. Z zamyśleń wyrwał ją Zander który
usiadł koło niej.
- Musimy pogadać. – Wyszeptał. Wyglądał na śmiertelnie
poważnego.
- Co się stało? – Również szeptała. Rozumiała że ma zachować
to co mówią w tajemnicy więc mimo tego że byli oddaleni od obozu przystosowała
się do jego tonu.
- Wiem co widziałaś. A przynajmniej domyślam się.
- To znaczy? – Chciała by jej ton wskazywał na to ze nie wie
o czym mówi elf. Niestety zadrżała w chwili gdy to mówiła.
- Widzę co się z tobą dzieje. Cokolwiek to było. Błagam cię
uspokój się. Reszta zaczyna coś podejrzewać.
- Ty wiesz? Wiesz kim on jest?
- Nie. Niezupełnie. Ale jego matka powiedziała mi więcej niż
komukolwiek innemu. Dlatego właśnie wiem że to musi pozostać tajemnicą. Sekrety
rodu Tenebris zawsze były mroczne. To nie jest wyjątkiem.
- Co ci powiedziała? – Elf zawahał się ale odpowiedział.
- Że jego ojciec nie jest człowiekiem… I, że to istota ze
wschodu… A tamtejsze istoty przeważnie są niebezpieczne więc zaklinam cię nie
wydaj go.
- Spokojnie. Nie mam zamiaru. Po prostu… trochę mnie to
przerasta.
- Co dokładnie widziałaś? Może jak uda nam się ustalić czym
jest to łatwiej będzie mi go chronić.
- Widziałam parę wielkich czarnych skrzydeł. To na ich
wzleciał i wyniósł nas z przepaści. No i jeszcze… Jego oczy. Były inne.
Przyzwyczaiłam się że są czerwone ale nigdy wcześniej tak nie żarzyły się i ..
jego źrenice.. były pionowymi kreskami.. nie wiem jak to opisać ale dreszcz
mnie przeszedł jak na mnie patrzył. Miałam wrażenie że chce mnie zabić.
- Gdyby chciał cię zabić to po co miałby cię ratować? –
Spytał elf. Myślał że ją to uspokoi ale Leila zadrżała. Była przerażona.
- Żeby mnie pożreć.
- Co?
- Patrzył na mnie jak na swoją zdobycz. Miałam wrażenie że
zaraz mnie zaatakuje i rozszarpie. – Elf nie wiedział co na to odpowiedzieć. Leila
drżała. Objął ją ramieniem. Już chciał coś powiedzieć gdy zjawiła się Anna.
- Co się tu dzieje?
- Ja tylko… - Zaczął Zander.
- Ty już się nie tłumacz. – Popatrzyła na niego gniewnie i
przykucnęła przy Leili.
- Co jest mała? Co się stało? – Mówiła do niej delikatnie
jak matka do dziecka. Dziewczyna przytuliła się do niej bez słowa.
- Coś ty jej zrobił?
- Ja? Nic!
- Tak. Oczywiście. Uważaj bo ci uwierzę!
- Dlaczego uważasz że to ja?
- Zawsze znęcasz się nad ludźmi.
- Niby kiedy?
- Dobrze pamiętam ile razy Castiel przybiegał do mnie gdy
się bał. Za każdym razem przez ciebie!
- Wtedy to było co innego. Czasem musiałem mu pokazać coś
strasznego ku przestrodze.
- Myhym.. – Anna podniosła jedną brew patrząc na niego
znacząco. Leila zaczęła chichotać.
- Kłócicie się jak stare małżeństwo wiecie? – Powiedziała z
uśmiechem patrząc na nich. Widać było że już się uspokoiła. Anna i Zander
odwrócili od siebie wzrok i zarumienili się. Dziewczyna wstała i wróciła do
obozowiska. Zostali sami. Anna spojrzała na elfa i uśmiechnęła się zalotnie.
Wstała i poszła wzdłuż plaży w stronę kilku drzew i skał. Zander patrzył chwilę
za nią zdziwiony ale rozumiejąc aluzję poszedł za nią. Spojrzała jeszcze raz na
niego i powiedziała.
- Miałam podziękować czyż nie? – Uśmiechnęła się i
przyśpieszyła kroku. Elf rozejrzał się tylko by upewnić się że nikt nie zauważy
ich zniknięcia i dołączył do niej. Tym samym oddalili się jeszcze bardziej od
obozu.