piątek, 6 czerwca 2014

"Tenebris: Powrót Smoków" cz.11 Zasadzka.




  Powoli zapadał zmrok gdy dotarli do gospody. Okolica była piękna i spokojna. Ulicami co jakiś czas przechodzili patrolujący je strażnicy pilnując porządku. Castiel był sam w pokoju. Patrzył przez okno na księżyc siedząc na parapecie okna. Do jego pokoju cicho wkradła się Charlott zamykając za sobą drzwi.
- Dobry wieczór książę. Nie możesz spać? – Spytała z zalotnym uśmiechem dziewczyna i podeszła do niego. Castiel spojrzał na nią.
- Nie. Cały czas coś nie daje mi spokoju. A ty? Co tu robisz?
- Chciałam dotrzymać ci towarzystwa. – Wciąż się uśmiechając położyła mu rękę na ramieniu i zaczęła się zbliżać z zamiarem pocałunku. Niestety dla niej Castiel powstrzymał ją.
- Nie potrzebuje twojego towarzystwa Charlott. Idź spać. – Powiedział stanowczo. Dziewczyna wybiegła z jego pokoju zdenerwowana zostawiając za sobą uchylone drzwi.
- Nikt mnie nigdy tak nie potraktował! – Krzyknęła biegnąc korytarzem do swojego pokoju. Żaden mężczyzna jak dotąd nie oparł się jej wdziękom. Leila akurat szła korytarzem i usłyszała ją. Zdziwiło ją to lekko więc ostrożnie zajrzała do pokoju Castiela. Siedział na parapecie i wpatrywał się w nocne niebo. Lekko zdziwiona dziewczyna weszła do środka. Podmuch wiatru zgasił świece i pokuj oświetlał już tylko blask księżyca. Książę zwrócił na nią uwagę. Stała na środku pokoju lekko zdziwiona. Po chwili wskazała palcem za siebie i spytała.
- Co jej się stało?
- Nic wielkiego. Przeżyła zawód miłosny. – Zaśmiał się Castiel.
- A ty? Czemu nie śpisz? – spytał.
- Nie mogę. Trochę to kłopotliwe bo po ostatniej akcji w lesie jestem zmęczona.
- Boisz się?
- Niby czego?
- Że ktoś zaatakuje cię podczas snu? – Po minie dziewczyny można było stwierdzić że zgadł. Uśmiechną się lekko i machnięciem ręki zamkną za nią drzwi. Dziewczyna była tym lekko zaskoczona i szybko spojrzała za siebie.
- Spokojnie. To ja je zamknąłem.
- Ale jak? – Spytała patrząc z powrotem na księcia.
- Znam kilka sztuczek, ale cii.. – Przyłożył palec do ust dając jej do zrozumienia by nikomu o tym nie mówiła. Leila kiwnęła głową.
- Możesz spać u mnie. I tak dzisiaj nie zasnę więc cię popilnuje. Wypocznij. – Mówił spokojnie patrząc jej w oczy. Zawahała się ale skorzystała z propozycji. Sen był jej potrzebny. Niestety mimo wszystko wciąż nie mogła zasnąć. Castiel widząc to podszedł do niej i chwytając jej rękę wypowiedział kilka słów w obcym jej języku. Już chciała spytać go co robi lecz nie zdążyła. Sen przyszedł nagle. Następnego dnia poczuła że ktoś budzi ją delikatnie potrząsając za ramię. Otworzyła oczy i zobaczyła że Castiel siedzi koło niej na łóżku.
- Dzień dobry. Pora wstawać. Musimy jeszcze coś zjeść przed podróżą. – Mówił z miłym uśmiechem patrząc na nią. Dziewczyna wyglądała na zdziwioną więc spytał.
- Coś się stało?
- Nie. Nic takiego. Po prostu.. Nie pamiętam kiedy ostatnio spałam tak spokojnie.
- Mówiłem że znam kilka sztuczek. – Książę wyglądał na zadowolonego z rezultatów swojego zaklęcia. Wstał i powiedział.
- Wszyscy są już na dole. –Wyszedł. Leila wstała i zamyśliła się. Wczoraj był dość dziwny dzień. To zaklęcie. Propozycja która była dość miłym gestem z jego strony. No i Charlott. Właśnie Charlott wciąż pewnie była na niego zła. Dziewczyna szybko poszła na śniadanie. Przy wielkim drewnianym stole siedzieli już wszyscy. Charlott wyglądała na obrażoną. Armin tak jakby nie spał całą noc. Anna co chwilę z tajemniczym uśmiechem zerkała na Zandera który z kolei nie spojrzał na nią ani razu za to był dziwnie zakłopotany. Castiel jak zwykle miał obojętną minę lecz gdy zobaczył Leile uśmiechną się miło. Charlott chyba się to nie spodobało bo spojrzała na nią z chęcią mordu. Najemniczka westchnęła tylko i przyłączyła się do nich. Gdy ruszyli w dalszą drogę atmosfera niewiele się zmieniła. By dostać się do Marelandu musieli przejechać przez wąwóz. Charlott lekko wychyliła się i spojrzała w przepaść koło nich.
- Dość wysoko.- Powiedziała z lekką obawą w głosie.
- Nie martw się. Wąwóz jest niewielki. Zaraz z niego wyjedziemy. Poza tym droga jest szeroka. Nie spadniemy.- Uspokajał ją Armin. Castiel zmarszczył brwi. Coś go niepokoiło tylko że teraz o wiele mocniej. Nagle przed nimi zeszła lawina skalna torując im drogę. Ich konie się spłoszyły. Gdy je uspokoili zauważyli że nie są sami. Zaraz koło nich na stromych skalnych zboczach byli uzbrojeni po zęby wojownicy i nie wyglądali przyjacielsko. Uwagę Castiela przyciągnęła jednak trochę inna postać. Na samum szczycie skalnego zbocza stała postać okryta szkarłatnym płaszczem z kapturem którego cień zasłaniał twarz. Nic nie robiła tylko się przyglądała. Wojownicy zaatakowali. Było ich około setka.
- Leila! Anna! Chrońcie Charlott! – Krzyknął Castiel i pchnął młodą dziewczynę w ramiona rudej wojowniczki. Sam wyjął miecz i zaczął walczyć. Każdy z nich był lepiej wyszkolony w walce od ich wrogów więc szło im dobrze lecz tym razem Castiel musiał być skupiony na tym co robi. Przeciwników było o wiele więcej. Byli silniejsi i wyjątkowo odważni. Wręcz zachowywali się nieludzko atakując w szale i nie zwracając uwagi na martwych towarzyszy. Leila radziła sobie dobrze zwinnie uchylając się przed ostrzami mieczy. Niestety została zrzucona w przepaść przez jednego z wrogów który zepchnął ją tam z rozpędu jednocześnie sam spadając. Castiel widząc to skoczył za nią. Złapał ją jedną ręką w locie a drugą mocno wbił miecz w skałę. Ostrze rozłupało kawałek skały lecz po chwili utknęło w niej.  
- Trzymaj się mocno. Wyciągnę cię stąd. – Mówił uspokajająco. Dziewczyna mocno go chwyciła i pokiwała głową. Już miał się zacząć wspinać lecz pęknięcie wywołane przez miecz zaczęło się powiększać i większy blok skalny odpadł od zbocza. Castiel mocno chwycił Leile. Dziewczyna już myślała że zginą lecz nagle poczuła że zamiast spadać wznoszą się. Otworzyła oczy i nie mogła uwierzyć w to co widzi. Para wielkich czarnych skrzydeł wyrastała Castielowi z pleców. To trwało kilka sekund i już czuła grunt pod nogami. Patrzyła na niego zszokowana i przerażona jednocześnie. Jego czerwone oczy żarzyły się a źrenice wyglądały jak czarne pionowe kreski. No i jeszcze te skrzydła. Odsunęła się od niego gwałtownie.
- Czym ty jesteś?! – Krzyknęła przerażona. Nie odpowiedział. Stracił przytomność. Nie wiedziała co zrobić. Ba nawet nie mogła się ruszyć. Była w zbyt dużym szoku. Inni pochłonięci walką nie widzieli ich. Za to Leila widziała aż za dobrze jak zaczynają przegrywać z wrogiem. Widziała jak Anna odpierając atak dwóch napastników została ugodzona w bok przez trzeciego. I jak Armin ledwo uszedł z życiem gdy leżąc na ziemi przeturlał się i wstał unikając miecza wycelowanego w jego czaszkę. Nagle niespodziewanie wszyscy zaczęli uciekać. Nikt nie wiedział dlaczego napastnicy którzy właśnie zaczęli wygrywać zniknęli lecz byli tak zmęczeni że w tym momencie cieszyli się z tego faktu. Anna upadła na kolana trzymając się za bok. Zander od razu do niej podszedł. Armin nie zauważył tego natomiast podbiegł do Leili.
- Nic ci nie jest?
- Nie. – Odpowiedziała jeszcze lekko zszokowana tym wszystkim.
- A co z nim? – Spytał i wskazał na nieprzytomnego Castiela. Chłopak wrócił do poprzedniej postaci choć jego szata była trochę poszarpana na plecach. Dziewczyna zdziwiła się lekko lecz odpowiedziała.
- Zemdlał po tym jak mnie stamtąd wyciągnął.
- Musimy się nim zająć. – Armin zaczął rozglądać się za końmi. Cała ich rozmowa dała Zanderowi czas na działanie. Uklękną tak by zasłonić Annę na wszelki wypadek gdyby mieli zwróci na nią uwagę. Podciągnął jej bluzkę tak by odsłonić ranę. Anna zacisnęła zęby. Rana była dość głęboka. Elf przyłożył do niej rękę i wypowiedział zaklęcie szeptem tak by reszta ich nie usłyszała. Rana zaczęła się goić i po chwili nie było śladu. Anna odetchnęła z ulgą i popatrzyła na elfa z wdzięcznością w oczach.
- Podziękujesz mi później. – Wyszeptał Zander z tajemniczym uśmiechem. Anna zarumieniła się i wstała. Oboje podeszli do Castiela.
- Co się stało? – Spytała zaniepokojona Anna.
- Spokojnie. Jest tylko nieprzytomny. – Powiedział Armin. Leila złapała się za ramiona widać było że coś ją trapi. Nie wiedziała czy powiedzieć im o tym co się stało. I co zrobić jeśli Castiel się nie obudzi. Miała mętlik w głowie. Anna widząc zachowanie dziewczyny spytała.
- Czy coś się stało?
- Nie! To znaczy nie.. nic takiego. – Szybko postanowiła nie mówić im o tym. Musi to sobie poukładać. Włożyli Castiela na konia i postanowili poszukać bezpieczniejszego miejsca. Udało im się ominąć skały i wyszli z wąwozu. W oddali było widać miasto. Tak jak mówiła Charlott znajdowało się ono w większości na wodzie. Niestety było jeszcze zbyt daleko a oni byli zbyt zmęczeni by do niego dotrzeć. Poza tym książę był nieprzytomny.  Rozbili obóz niedaleko plaży. Leila siedząc na czerwonym piasku patrzyła w księżyc odbijający się w wodzie. Przed oczami wciąż miała obraz Castiela w postaci… tego czegoś. Nie wiedziała czym jest lecz już miała pewność że nie człowiekiem. Zastanawiała się czy był jakimś demonem. Te oczy i skrzydła były rodem z piekła. Z zamyśleń wyrwał ją Zander który usiadł koło niej.
- Musimy pogadać. – Wyszeptał. Wyglądał na śmiertelnie poważnego.
- Co się stało? – Również szeptała. Rozumiała że ma zachować to co mówią w tajemnicy więc mimo tego że byli oddaleni od obozu przystosowała się do jego tonu.
- Wiem co widziałaś. A przynajmniej domyślam się.
- To znaczy? – Chciała by jej ton wskazywał na to ze nie wie o czym mówi elf. Niestety zadrżała w chwili gdy to mówiła.
- Widzę co się z tobą dzieje. Cokolwiek to było. Błagam cię uspokój się. Reszta zaczyna coś podejrzewać.
- Ty wiesz? Wiesz kim on jest?
- Nie. Niezupełnie. Ale jego matka powiedziała mi więcej niż komukolwiek innemu. Dlatego właśnie wiem że to musi pozostać tajemnicą. Sekrety rodu Tenebris zawsze były mroczne. To nie jest wyjątkiem.
- Co ci powiedziała? – Elf zawahał się ale odpowiedział.
- Że jego ojciec nie jest człowiekiem… I, że to istota ze wschodu… A tamtejsze istoty przeważnie są niebezpieczne więc zaklinam cię nie wydaj go.
- Spokojnie. Nie mam zamiaru. Po prostu… trochę mnie to przerasta.
- Co dokładnie widziałaś? Może jak uda nam się ustalić czym jest to łatwiej będzie mi go chronić.
- Widziałam parę wielkich czarnych skrzydeł. To na ich wzleciał i wyniósł nas z przepaści. No i jeszcze… Jego oczy. Były inne. Przyzwyczaiłam się że są czerwone ale nigdy wcześniej tak nie żarzyły się i .. jego źrenice.. były pionowymi kreskami.. nie wiem jak to opisać ale dreszcz mnie przeszedł jak na mnie patrzył. Miałam wrażenie że chce mnie zabić.
- Gdyby chciał cię zabić to po co miałby cię ratować? – Spytał elf. Myślał że ją to uspokoi ale Leila zadrżała. Była przerażona.
- Żeby mnie pożreć.
- Co?
- Patrzył na mnie jak na swoją zdobycz. Miałam wrażenie że zaraz mnie zaatakuje i rozszarpie. – Elf nie wiedział co na to odpowiedzieć. Leila drżała. Objął ją ramieniem. Już chciał coś powiedzieć gdy zjawiła się Anna.
- Co się tu dzieje?
- Ja tylko… - Zaczął Zander.
- Ty już się nie tłumacz. – Popatrzyła na niego gniewnie i przykucnęła przy Leili.
- Co jest mała? Co się stało? – Mówiła do niej delikatnie jak matka do dziecka. Dziewczyna przytuliła się do niej bez słowa.
- Coś ty jej zrobił?
- Ja? Nic!
- Tak. Oczywiście. Uważaj bo ci uwierzę!
- Dlaczego uważasz że to ja?
- Zawsze znęcasz się nad ludźmi.
- Niby kiedy?
- Dobrze pamiętam ile razy Castiel przybiegał do mnie gdy się bał. Za każdym razem przez ciebie!
- Wtedy to było co innego. Czasem musiałem mu pokazać coś strasznego ku przestrodze.
- Myhym.. – Anna podniosła jedną brew patrząc na niego znacząco. Leila zaczęła chichotać.
- Kłócicie się jak stare małżeństwo wiecie? – Powiedziała z uśmiechem patrząc na nich. Widać było że już się uspokoiła. Anna i Zander odwrócili od siebie wzrok i zarumienili się. Dziewczyna wstała i wróciła do obozowiska. Zostali sami. Anna spojrzała na elfa i uśmiechnęła się zalotnie. Wstała i poszła wzdłuż plaży w stronę kilku drzew i skał. Zander patrzył chwilę za nią zdziwiony ale rozumiejąc aluzję poszedł za nią. Spojrzała jeszcze raz na niego i powiedziała.
- Miałam podziękować czyż nie? – Uśmiechnęła się i przyśpieszyła kroku. Elf rozejrzał się tylko by upewnić się że nikt nie zauważy ich zniknięcia i dołączył do niej. Tym samym oddalili się jeszcze bardziej od obozu.