Słońce było już wysoko na niebie, gdy
Anna stwierdziła, że przydałby się im odpoczynek. Konie piły wodę ze strumienia
a rudowłosa dziewczyna obmyła sobie w nim twarz. Armin usiadł nieopodal na starym
powalonym pniu drzewa. Elf rozejrzał się dookoła siadając na trawie koło pnia.
Okolica wyglądała na spokojną. Kilka drzew rosło kawałek za strumieniem a te
koło nich dawały miły cień. Łania delikatnie skubała trawę po drugiej stronie
strumyka. Anna podeszła do kompanów i powiedziała.
- Armin idź po coś na rozpałkę a ty
Zander przypilnuj koni. Ja idę skombinować coś do jedzenia. – Gdy to
powiedziała jak na zawołanie zwierzę znajdujące się nieopodal uciekło by skryć
się wśród drzew. Kobieta również skierowała się w tym kierunku. Armin
niechętnie wstał otrzepał się i poszedł w stronę drzew. Anna była już dość głęboko,
gdy zdała sobie sprawę, że ten las nie jest wcale tak mały, na jaki początkowo
wyglądał. Zeskoczyła z niskiej skarpy i rozejrzała się. W odległości sześciu
metrów od niej za niskimi krzakami dostrzegła łanię. Cicho podeszła bliżej i
lekko przykucnęła. Zwierzę nie zauważyło jej. Napięła łuk i wypuściła strzałę,
która trafiła stworzenie. Łania padła na ziemię wierzgając, lecz po krótkiej
chwili znów nastała cisza. Kobieta podeszła bliżej, lecz gdy była koło niej
poczuła ból i upadła na kolana łapiąc się za brzuch. Krzyknęła, po czym
zacisnęła zęby. Ból po chwili minął. Anna oddychała głęboko. Nie miała pojęcia,
co się właściwie stało. Gdy wróciła zaczęło się już ściemniać a ognisko płonęło
dając przyjemne ciepło.
- Sama to przytaszczyłaś?! – Zdziwił się
Armin widząc łanię przyniesioną przez kobietę.
- Jestem o wiele silniejsza niż ci się
wydaje. – Odparła. Elf obserwujący całą sytuację uśmiechnął się tajemniczo
natomiast na twarzy wojownika widać było szok połączony z niedowierzaniem. Anna
przygotowała i usmażyła mięso z upolowanego stworzenia.
- W moich stronach nie ma takich kobiet.
– stwierdził Armin i ruszył palenisko ze zdziwioną miną.
- To naturalne, że kobiety z miast nie
mogą równać się z kobietami z mojego plemienia.
- Jakiego plemienia. Nie jesteś
przypadkiem służącą Castiela?
- Owszem już długo służę na zamku, lecz
pochodzę z dzikich lasów tropikalnych leżących na twoich ziemiach. – powiedziała
uśmiechając się do niego. Armin wytrzeszczył oczy i otworzył usta ze
zdziwienia.
- Ty.. Ty jesteś jedną z Amazonek?! – wykrzyczał
wręcz przerażony i odsunął się od niej.
- Spokojnie. Nie gryzę.
- Mam wątpliwości. – powiedział patrząc
na nią niepewnie.
- To, że zjadamy obcych to mit. - powiedziała
z uśmiechem wywracając oczami, na co wojownik westchną z ulgą. - My ich tylko
zabijamy a ich głowy nabijamy na pal. – Dodała z uśmiechem patrząc w jego
kierunku a Armin znów spojrzał na nią przestraszonym wzrokiem.
- To żart. Tak? – spytał niepewnie.
- Nie. Tym razem mówię serio. –
Uśmiechnęła się promiennie. - Dobranoc. – Pomachała im jeszcze na pożegnanie i
położyła się spać. Armin spojrzał na elfa i powiedział.
- To ja potrzymam wartę. I Tak nie zasnę.
– Elf skinął głową i również położył się spać. Następnego ranka wyruszyli w
dalszą podróż. Minął już tydzień, gdy ujrzeli przed sobą góry. Zatrzymali się i
spojrzeli na nie. Przed sobą mieli gęsty las. Musieli go przejść by dostać się
do celu.
- Już niedaleko. – powiedziała z ulgą
kobieta.
- Czy wciąż wszystko z nimi w porządku
Zander? – zapytał elfa wojownik. Wolał upewnić się, że wciąż ma szansę
przedostać się na drugą stronę gór.
- W jak
najlepszym. – odpowiedział spokojnie. Anna już chciała ruszyć dalej, gdy z lasu
wyszło kilku uzbrojonych mężczyzn. Po ich minach widać było, że nie mają
dobrych zamiarów.
- Oddajcie nam
wszystkie cenne przedmioty to nikomu nic się nie stanie. – powiedział z wrednym
uśmieszkiem jeden z nich wymierzając ostrze miecza w stronę rudowłosej kobiety.
Anna spojrzała na niego z pogardą. Zander i Armin popatrzyli po sobie i dobyli
mieczy.
- A więc tak? W
porządku. – Machną do swych towarzyszy. – Gińcie.
- W twoich
snach. – powiedział wojownik i wraz z elfem ruszyli do walki. Anna odwiązała
konie Castiela i Leili od swojego i również dołączyła do walki. Bez większego
problemu rozprawiali się z wrogami do momentu, gdy kobieta znów poczuła znajomy
ból. Upadła na kolana a ostrze miecza wroga spadało prosto na jej głowę. Na
szczęście Zander w jednej chwili pojawił się obok niej i je zablokował. Elf
wytrącił miecz mężczyźnie i wbił swoje ostrze w jego serce. Wróg padł na ziemię
a Zander szybko obrócił się i poderżną gardło kolejnemu tym samym chroniąc ją
przed kolejnym atakiem.
- Armin!
Przestań się bawić! – krzyknął, po czym dodał ciszej zerkając na Annę.- Mamy
problem. – Kobieta dalej klęczała trzymając się za brzuch. Tym razem ból nie
minął tak szybko. Wojownik słysząc elfa zaczął szybciej wykańczać kolejnych
przeciwników. Pokonywał kolejnych z nich pojedynczymi ciosami zmierzając w
stronę kompanów. Krew wrogów ciekła po nim niczym woda. Elf wymierzył jeszcze
kilka ciosów i zostali jedynymi żywymi osobami w okolicy.
- Co jej jest? –
spytał z niepokojem Armin. Anna zaciskała zęby a po policzku spłynęły jej łzy.
Przykucnął przy niej i spojrzał na elfa. Widać było, że Zander jest w lekkim
szoku.
- To niemożliwe.
– wyszeptał patrząc na nią.
- Co jest
niemożliwe? – dopytywał wojownik. Anna poczuła, że ból mija i zaczęła głęboko
oddychać.
- Jest w ciąży.
– powiedział ze spokojem i przywołał konia. Wsiadł na niego.
- I mówisz to
jakby to było najzwyklejszą rzeczą na świecie? Z tego, co wiem zazwyczaj TAK to
nie wygląda. – Armin mówił podenerwowanym głosem.
- Owszem
normalne to nie jest. Szczególnie, że Anna nie może mieć dzieci. – mówił
spokojnie patrząc w jego stronę.
- Jeśli nie może
to jakim cudem jest w ciąży?
- Nie odpowiadaj
sobie na własne pytania. – Armin zrozumiał wypowiedź Elfa dopiero po chwili.
- I pomimo tego
nie przejąłeś się tym, co się stało? – Wojownik był zdenerwowany ignorancją
Zandera. Kobieta spojrzała na niego i położyła mu rękę na ramieniu.
- Odpuść. To u
niego normalne. – powiedziała, po czym wstała i przywiązała pozostałe dwa konie
do swojego. Arminowi nie za bardzo podobała się ta sytuacja, ale odpuścił i
wsiadł na swojego konia. Ruszyli dalej a elf, co chwile ukradkiem spoglądał na
rudowłosą kobietę. Następny postój zrobili głęboko w lesie. Było już ciemno a
ognisko dawało przyjemne ciepło. Armin wstał i poszedł po więcej drewna. Gdy
tylko znikną z oczu Zandera elf usiadł koło kobiety.
- Jak to
możliwe? – spytała po dłuższej chwili milczenia.
- Sam się
zastanawiam. To powinno być całkowicie niemożliwe. Szczególnie w twoim
przypadku.
- Dlaczego?
Mówisz tak jakby oprócz tego, że nie mogę… - poprawiła się - nie mogłam mieć
dzieci, było coś jeszcze.
- Elfy nie mogą
mieć dzieci z ludzkimi kobietami. Wasze ciała nie są do tego przystosowane.
- Przecież jest
wiele pół-elfów.
- Owszem, ale z
elfiej matki. I dobrze wiesz, w jakich okolicznościach dochodzi do takich
przypadków. – Anna dobrze wiedziała, co ma na myśli. Zagryzła wargi czując
wstyd za to, co ludzie zrobili tej rasie.
- Skoro moje
ciało jest za słabe to, dlaczego jestem w ciąży? I dlaczego w ogóle do tego
doszło. Nie rozumiem. Od tak dawna chciałam mieć dziecko, ale to było niemożliwe.
Z resztą sam o tym wiesz. Nie rozumiem, co się zmieniło. – Elf zmierzył ją
wzrokiem i dotknął jej brzucha.
- Co robisz?
- Próbuję
znaleźć odpowiedź. – Zamknął oczy i skupił się. Po dłuższej chwili spojrzał na
nią zaskoczony i lekko przestraszony. To bardzo zaniepokoiło kobietę.
- Co się stało?
- Mam dobrą i
złą wiadomość. – powiedział niepewnym głosem.
- Najpierw
powiedź dobrą.
- Chciałaś
dziecka i będziesz je mieć. – Uśmiechnął się nerwowo.
- A ta zła? –
Widząc zachowanie elfa coraz bardziej obawiała się tego, co powie.
- To będzie
boleć. I to coraz częściej i bardziej. Mówiłem, że ludzkie kobiety nie są w
stanie urodzić takie dziecko. Twoje ciało powinno natychmiast się go pozbyć,
lecz z jakiegoś powodu to się nie stało. Będziesz coraz słabsza. A za trzy
miesiące przyjdzie ono na świat. Będziesz mamą… Jeśli przeżyjesz. – Kobieta
patrzyła na niego z niedowierzaniem. Po chwili zastanowienia spytała.
- Co było
niezwykłego w pełni która miała miejsce gdy porwali Castiela?
- Cóż taka noc
zdarza się raz na cztery lata i … - Przerwał i spojrzał jej w oczy. – O, oł..
- „O, oł”? Jakie
„O, oł”? – Spytała znów zaniepokojona.
- Nic, nic. To
nic takiego. – Uśmiechał się do niej elf, co już samo w sobie było podejrzane.
- To wtedy.
Prawda? To przez tą noc? – Spytała zrezygnowana i podenerwowana kobieta. –
Powiesz mi, chociaż co jest takiego niezwykłego w tej nocy?
- Ingerencja
bóstw. Tych dobrych oraz tych złych. Bardziej mnie zastanawia, co niezwykłego
będzie w naszym dziecku. To, że zaszłaś w ciążę prawdopodobnie jest planem
jakiegoś boga.
- Rozumiem.
Czyli może być darem niebios lub przekleństwem z piekieł?
- Dokładnie. –
Zrezygnowana kobieta położyła się na plecach. Miała tego wszystkiego dość.
Wiedziała, że Zander zainteresował się tym tylko, dlatego, że ich dziecko
będzie niezwykłe. Położyła rękę na brzuchu i wyszeptała.
- Proszę tylko
nie bądź przeklęty.