sobota, 17 maja 2014

"Tenebris: Powrót smoków" cz.8 Sekret rodu.



  Mijały dni. Castiel dobrze przygotował się do podróży. Lecz nie mógł zrobić zbyt wiele w sprawie przygotowania trasy podróży. Mapy ludzi nie ukazywały niczego, co miało miejsce na wschodzie. Obszar ten był białą plamą na mapie. Zostało zapisane jedynie parę nazw. Były to orientacyjne punkty największych z mieszczących się tam królestw przeróżnych stworów. Nie było tam nawet wyznaczonych granic nie wspominając o topografii. Książę wybrał tylko kilka map, które przedstawiały szczątkowe informacje oraz dokładne informacje o Śródziemiu. Znane były, bowiem tylko 3 wielkie królestwa.
Północy – pełnej stepów, lasów, rzek i niskich gór. Zima była tam pogodna i długa, wiosna ciepła, lecz krótka, lato nie przynosiło upałów, lecz deszcze były częste a jesień nie wiele różniła się od zimy. Mieszkańcy tej krainy byli niezwykle odporni na mróz i nie zwracali zbyt dużej uwagi na klimat.
Południa – pustynny, lecz z licznymi oazami. Przez cały rok były tam niezwykle wysokie temperatury a zamiast pór roku mieli porę deszczową, w której szalały burze i ulewy oraz porę suchą, podczas której czasem dochodziło do wyschnięcia i tak niezbyt licznych rzek. Mieszkańcy tamtejszych ziem przyzwyczaili się do życia w trudnych warunkach i podporządkowali sobie tamtejszą naturę jak i zwierzęta. Byli dobrze wyszkoleni w walce gdyż często najeżdżani byli przez Śródziemie.
Zachodu – Nie wiele było tam odkrytych terenów. Często wioski i miasta mieściły się w lasach nad rzekami. Drzewa były tam ogromne, lecz ludzie wykorzystywali to na swoją korzyść. Często można było znaleźć osady a czasem nawet większe wioski, których budynki mieściły się w koronach tych drzew. Było tam mnóstwo jezior, lecz żadnych gór. Pory roku przemijały łagodnie, więc ludzie tam mieszkający niechętnie odwiedzali pozostałe dwa wielkie królestwa.
Oprócz królestw znane było, Śródziemie – Mieściło się tam kilka mórz teren przybrzeżny często bywał skalisty, lecz klimat był tak ciepły i wilgotny a zarazem łagodny, że ludzie chętnie się tam osadzali. Niestety był on również pożądany i znajdowało się tam mnóstwo pomniejszych królestw wrogo nastawionych do świata i siebie nawzajem.
O Wschodzie wiedziano tylko tyle, że jako jedyny teren nie został odebrany przez ludzi rdzennym mieszkańcom. A rasy stworów zamieszkujący te niebezpieczne dla ludzi tereny wciąż były mało znane.
Oprócz tych królestw i ziem ludziom nie było nic znane. Wszystko inne mogło mieścić się za bezkresnym, zdaniem ludzi, oceanem. Castiel przyglądał się temu wszystkiemu uważnie. Nie mógł pojąć jak tak wielkie królestwo mogło zostać napadnięte przez mniejsze i prawie całkiem pokonane. I w dodatku ocalone przez swych dawnych wrogów. Pamiętał, że Zander ucząc go historii wspominał o ostatniej wielkiej wojnie przed nastaniem stulecia pokoju. Była to wojna między 2 wielkimi królestwami - Północą i Południem. Wojna ta trwała tak długo, że nikt nie pamiętał jej przyczyn. Lecz wiadome było, że najbardziej na tej wojnie nie ucierpiała żadna ze stron, lecz Śródziemie, które nie miało z tym nawet nic wspólnego. Wojska obu królestw przechodziły przez ziemie Śródziemia często niszcząc przy tym wiele wiosek. Książę uczył się o tym i o wielu innych rzeczach, ale nie potrafił zrozumieć motywów działania ludzi prowadzących wojnę. W swoim życiu zrozumiał tylko, że wojna oznacza cierpienie, strach i śmierć. Zaczął przypominać sobie to, co się stało z jego matką. Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi. Zezwolił na wejście. Sługa poinformował go, że Laura chce się z nim widzieć. Chłopak podziękował służącemu za informację. Mężczyzna uśmiechną się lekko zakłopotany. Widocznie był nowy. Służba zamkowa przyzwyczaiła się, że książę okazuje im w ten sposób wdzięczność za posłuszną służenie. Każdy z radością pracował na zamku czując się docenianym. Castiel bezzwłocznie poszedł się zobaczyć z kuzynką. Gdy dotarł do jej komnaty zapukał do drzwi. Za pozwoleniem wszedł i przywitał się.
- Witaj Lauro. Chciałaś mnie widzieć? – Dziewczyna widząc go wstała natychmiast i odpowiedziała.
- Witaj mój książę. – Ukłoniła się.
- Muszę omówić z tobą kilka spraw przed twoją tajemniczą podróżą. – Wyjaśniła.
- O co chodzi?
- Rozumiem, że nie chcesz zdradzić mi celu swojej wędrówki. Nie wiem tylko… czy to z braku zaufania? – Zasmuciła się.
- Ależ skąd. Ufam ci. Inaczej nie powierzyłbym ci losów królestwa. – Uśmiechnął się do niej pogodnie.
- Więc dlaczego nie chcesz niczego powiedzieć? Dokąd jedziesz? Kiedy wrócisz? Owszem poradzę sobie z kierowaniem państwem pod twoją nieobecność, lecz…
- Im mniej osób wie tym lepiej. Lecz nie obawiaj się o mnie. Powinnaś myśleć jedynie o naszym królestwie. – Przerwał jej.
- Jeśli nie wrócę.. obejmiesz tron na stałe. – Dodał a kobieta przestraszyła się i podeszła do niego bliżej.
- Jak to nie wrócisz? Nie możesz odejść na zawsze! Jesteś przyszłością naszego rodu! – Krzyczała przestraszona przykładając złączone niczym w pacierzu dłonie do piersi.
- Laura.. Ty też należysz do tego rodu. Przyszłość może spocząć w twoich rękach.
- Moich? – Wypowiedziała te pytanie szeptem, po czym dodała głośniej.
- Moich rękach?! Ja nie jestem godna! Nie należę do głównej linii rodu. Sama nie uniosę piętna.. – Zamilkła szybko przykładając sobie rękę do ust. Popatrzyła na księcia przerażonym wzrokiem. Widać było, że powiedziała coś, czego nie powinna.
- Jakiego piętna? – Castiel spojrzał na nią zdziwiony. Kobieta widocznie bała się tego pytania, bo zamknęła oczy i przez chwilę milczała.
- Laura. Odpowiedz mi. – Ponaglił ją.
- Piętna naszego rodu. Wszystkiego, co jest z nim związane. Odpowiedzialności za czyny przodków i za niedawno zmarłych. Czasem nie daję sobie rady nawet z własnym poczuciem winy. A przecież oni ciągle pamiętają.
- Jacy oni. O czym ty mówisz?
- Castiel. Ja wiem, że ty jesteś czysty. Matka chroniła cię przed samym sobą, przed prawdą i przed nimi. Ale tak się nie da wiecznie. Tylko ty będziesz w stanie to znieść. Jesteś inny niż my.
- Wciąż niczego nie rozumiem. I jak to „inny niż my”?
- Mimo że nie należysz w pełni do naszego rodu to ty jesteś jego głową. Raven nie miała innych dzieci a jej bracia nie dożyli czasu, w którym mogliby objąć tron.
- Miała braci? Wydawało mi się, że wszyscy moi krewni to dalsza rodzina.
- Bo tak jest. Raven często uciekała gdyż próbowali ją zabić. Siebie nawzajem również. Przez czysty przypadek pozabijali się nawzajem. Jeden z nich miał czternaście wiosen drugi zaś dwanaście. Nie mieli, więc potomków.
- To, dlatego uciekała? Jak można próbować zabić własne rodzeństwo?
- Taki czysty.. – Powiedziała patrząc mu w oczy z uśmiechem, po czym kontynuowała.
- Jesteś tylko w połowie Tenebris. To pewnie przez to nie ogarnęło cię to szaleństwo. Mimo to jesteś z głównej linii. Odziedziczyłeś pełny znak. Ten znak to piętno. Klątwa szaleństwa, którą oni rzucili na nas w czasie początków narodów. Ale oni wciąż żyją i pamiętają. Tylko ty jesteś na tyle silny by się nie zatracić. To cecha głowy rodu. Tylko główna linia potrafi pozostać człowiekiem.
- Zaczynam rozumieć. Na czym polega klątwa?
- Prowadzi do szaleństwa. Nasz ród ma w swej historii wiele wielkich zbrodni. Są one wynikiem klątwy. Nigdy nie wiadomo, kiedy dopadnie nas szaleństwo. Dzieje się to w różnym wieku, w różny sposób i to bez powodu. Mnie też to czeka, więc musisz wrócić! Obiecaj mi to! Błagam! – Kobieta była roztrzęsiona. Castiel rozumiał już, czemu matka trzymała go z daleka od członków rodziny. Czemu nakazała służbie zajmować się nim i zabawiać. Wszystko tylko po to by był jak najdalej od nich. Chłopak objął ją i przytulił uspokajając.
- W porządku. Wrócę. Obiecuję. Ale teraz powiedz mi jeszcze jedną ważną rzecz.
- Tak? – Łzy spływały jej po policzku.
- Kim są ci którzy rzucili na nas klątwę i za co to zrobili.
- To jedna z pradawnych ras. Żyje ich już niewielu. Właściwie są to ostatni żyjący przedstawiciele pradawnych. Są podobni do elfów, lecz ich skóra jest ciemno szara, mają ostre zęby, czarne włosy i są ślepe, ale ich pozostałe zmysły są niezwykle wyostrzone. Ich ciała wyglądają też na znacznie silniejsze niż u elfów. To wojownicy.. a raczej wojownikami stali się przez nas. Kiedyś była to rasa wiodąca spokojny żywot. Mimo to ich nacja była niezwykle silna. Stanowili dla nas wyzwanie. Nasz ród był jednym z pierwszych rodów ludzkiej rasy. Niestety byliśmy też niezwykle chciwi i okrutni. Zagarnialiśmy liczne tereny mordując przy tym inne rasy. Nie zrozum mnie źle nie tylko my tak robiliśmy. Lecz tylko nam udało się pokonać i wybić prawie wszystkich starożytnych. Robiliśmy to z niezwykłym okrucieństwem, dlatego nas tak znienawidzili. Nie byliśmy tak dzicy jak niektóre z rodów, które gwałciły kobiety i paliły wioski. Ale byliśmy postrzegani za o wiele gorszych. Za największe zło. Byliśmy pierwszą rasą, która zapoczątkowała stosowanie tortur wiesz? To nasz ród to zaczął. Lecz nigdy nie krzywdziliśmy swojej rasy. Nasz ród był niezwykle wierny naszej rasie. Wręcz ją kochał i stawiał ponad wszystko. Dlatego właśnie ich zemsta polegała na doprowadzeniu nas do szaleństwa. Gdy któryś z nas popadał w obłęd zaczął mordować i torturować ludzi. Tylko osoby z naszej rasy cierpiały. Osoba, która oszalała nie torturowała nikogo z obcych ras. Zachowywaliśmy jednak w pewnym stopniu naszą świadomość. Zrobili tak byśmy dobrze wiedzieli, co robimy i żebyśmy cierpieli z tego powodu. To nasza kara.
- Moja matka.. Czy ona.. też..
- Nie. Raven była niezwykle silną osobą. Potrafiła oprzeć się szaleństwu. Osoby z głównej linii rodu zawsze zostają dotknięte szaleństwem po ukończeniu dziesięciu wiosen. Jeśli ktoś nie jest na tyle silny by się temu oprzeć… - Przerwała na moment. Zawahała się, lecz kontynuowała.
- Takie osoby zostają zabite. Nie można tego powstrzymać w inny sposób niż siłą woli. Głowa rodu nie może być ogarnięta szaleństwem. Nie ma innego wyjścia. Jej bracia po części nie kontrolowali się, więc król i królowa zezwalali im na walki między sobą. Mieli nadzieję, że nie będą zmuszeni osobiście przelewać krwi obu synów. W pewnym sensie można stwierdzić, że im się poszczęściło. Nie musieli w ogóle sami tego robić.
- Jak rodzic w ogóle mógłby być w stanie zabić własne dziecko?
- Tylko oni mogliby tego dokonać. Ogarnięte szaleństwem osoby z głównej linii rodu są niezwykle silne. A kierowane chęcią zabijania byłyby w stanie zabić wiele osób nim same by padły.
- Nie rozumiem tylko, dlaczego lud tak kocha nasz ród skoro na pewno wyrządziliśmy im wiele krzywdy będąc ich panami.
- Nie zupełnie. Tylko osoby pracujące na zamku były zagrożone. Ich zniknięcie zawsze jakoś zostało tłumaczone. A śmierć pozorowana na wypadek. – Słysząc to Castiel pomyślał o Lilian. O jej ofierze. Zastanawiał się nad tym, dlaczego Anna podeszła do tej sytuacji w taki sposób. Zdawać by się mogło, że dobrze wiedziała, co zrobić by nikt się o niczym nie dowiedział. I jej opanowanie było nietypowe. Po chwili przypomniał sobie, że na zamku często zmieniała się służba. To zaczynało układać mu się w całość i pomimo zapewnień Laury miał wrażenie, że jego matka nie jest bez winy. Szybko odtrącił te myśli. Pamiętał, że matka była dobra dla swoich poddanych i robiła wszystko by dobrze ją postrzegano. Za to jego myśli zaczęły biec ku tym, do których nie wolno mu było się zbliżać. Nie pomyślał o nich w pierwszej chwili, bo ich nie znał, lecz teraz zaczęło to mieć według niego sens. Gdy Kobieta trochę się uspokoiła i poinformowała go, o jeszcze kilku ważnych sprawach związanych z królestwem, opuścił jej komnatę. Skierował się w stronę komnaty nauczyciela. Wszedł nawet nie pukając i spojrzał na elfa z wyrzutem. Zander nie wiedział, co zaszło. Wstał z fotela i odłożył książkę, którą przed momentem czytał.
- Castiel? Coś się stało? – Zapytał zdziwiony niecodziennym zachowaniem ucznia.
- Wiedziałeś? Od początku wiedziałeś o wszystkim prawda? Żyłeś tam. Dobrze wiedziałeś, co się dzieje. Mam rację?
- O czym ty mówisz?
- Anna zawsze miała jakieś tajemnice, więc rozumiem, że nic mi nie mówiła. Ale dlaczego ty? Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Castiel. O czym?
- O historii mojej rodziny. Mojego rodu. Uczyłeś mnie tylu rzeczy a nie powiedziałeś mi najważniejszego!
- Nie interesowało cię to. – Powiedział elf z dziwnym wrednym uśmiechem.
- Że co?!
- Interesuje cię tylko to, kto jest twoim ojcem. Desperacko szukasz jakichkolwiek skrawków informacji. To, dlatego czytasz tyle książek czyż nie? Desperacko szukasz informacji by poznać samego siebie. – Mówił a uśmieszek nie schodził mu z ust.
- Ironia losu. O tym, kto był twoim ojcem możesz nigdy się nie dowiedzieć. Za to prawdę o sobie miałeś pod nosem i nie zainteresowało cię to wcale. – Dokończył wzruszając ramionami. Castiel poczuł ból w piersi. Nie mógł uwierzyć, że bliska mu osoba robi mu coś takiego pomimo tego, że wie jak ważna jest dla niego każda informacja.
- Dlaczego? – Spytał.
- Dlaczego co?
- Dlaczego mi to robisz? – Elf słysząc to pytanie spoważniał i westchnął.
- Z nienawiści.
- Nienawidzisz mnie?
- Nie. Nie ciebie. Ludzi. Nie mogłem się oprzeć. Widzisz mroczne elfy są z natury dość… złe. Jak widzę niewiele jednak wiesz. Gdybyś dobrze znał historię swojego rodu wiedziałbyś, że wybili wiele ras.
- Wiem o tym, ale co to ma wspólnego…
- Jak to, co? – Przerwał mu.
- Pomyśl przez chwilę. – Dodał patrząc na niego uważnie. Castiel zrozumiał.
- Twoją rasę też próbowali zgładzić.
- Próbowali? To za mało powiedziane. Wyrżnęli wszystkie elfie królestwa, do których mieli dostęp. Zostały tylko te na Wschodzie. – Castiel nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Teraz rozumiał, czemu mapy są w tym miejscu puste. Dlaczego nie ma żadnych królestw innych stworzeń na znanych ziemiach. Oni zostali zabici. Wschód był nie do zdobycia przez niezwykle wysokie góry oddzielające je od reszty świata. Królestwa, które się tam znajdują są ostatnimi. Każdy człowiek, który się tam znajdzie zostaje zgładzony ze strachu przed najazdem. Książę ukrył twarz w dłoniach.
- Wybacz. Nie powinienem być tak okrutny. Ale to… geny. W końcu mroczne elfy powstały przez was.
- Przez nas? – Spytał na powrót patrząc na Zandera.
- Pierwsze z mrocznych elfów pojawiły się, gdy poznaliśmy, co to zadawanie cierpienia. To wy wymyśliliście tortury a my się ich nauczyliśmy obserwując was. Nauczyliśmy się czerpać radość z czyjegoś cierpienia i czyjejś śmierci. Naszej rasie obce były tego typu pojęcia. Kiedyś byliśmy czyści. Skupieni na doskonaleniu duchowym i umysłowym. Nigdy wcześniej żaden elf nie skrzywdził żywej istoty. Elfy wysokiego rodu poznały sztukę wojenną, leśne elfy nauczyły się polować, a my.. zabijać dla zabawy, eksperymentować, torturować. Cóż mroczne elfy upadły najniżej. Nigdy by się to nie zaczęło gdyby nie wy. – Elf mówił spokojnym głosem. Widocznie było to dla niego czymś normalnym. Castiel spojrzał na niego smutnym wzrokiem. Po części czuł się za to winny. Chciał coś powiedzieć, ale brakowało mu słów. Opuścił wzrok na podłogę i po dłuższej chwili powiedział krótko.
- Wyruszamy. Już. – Elf skiną głową na znak, że się zgadza.