Tunel był wyjątkowo długi. Szli tak kilka kilometrów, aż tunel zaczął
się rozszerzać. Końcem tunelu była mała jaskinia w pobliskim lesie. Anna
rozejrzała się dookoła.
- Kojarzę to miejsce. Niedaleko jest strumyk, przy którym często przebywałyśmy z twoją matką.
- Bawiłyście się tu, jako dzieci? – Spytał chłopiec.
- Nie... nie znałam twojej matki, gdy była dzieckiem. Poznałam ją, gdy miałam 15 lat. Uratowałam ją przed trollem, gdy zabłądziła w pobliżu mojej wioski. – mówiła kobieta, idąc w stronę strumyka.
- Co tam robiła?
- Szukała przygód. Nie zawsze była wielką damą. Jako młoda dziewczyna często uciekała z zamku. Cóż... nie sama. – powiedziała wojowniczka, z lekkim uśmiechem patrząc na chłopca.
- Powiedz mi więcej. Mama nigdy nie mówiła mi o swojej przeszłości. Przynajmniej nie o takiej… - Powiedział z lekkim smutkiem chłopiec.
- W porządku. Może to i lepiej. Właściwie nikt oprócz mnie już ci za wiele o niej nie powie.
- Czekaj... – Przerwał chłopiec. – Dlaczego? – Spytał.
- Tylko ja i Zander coś o niej wiemy. Co prawda nie mam pojęcia, co on z nią przeżył, ale wiem, że to niezły wyczyn przekonać mrocznego elfa do zamieszkania w ludzkiej wiosce... nawet, jeśli ma żyć na dworze królewskim.
- Myślisz, że on to przeżył?
- Nie jestem pewna. Jest potężny. Podczas tej walki byłam tego światkiem. Niestety nie wiem, czy mógłby przeżyć coś takiego... – Kobieta zaczęła opatrywać swoją ranę.
- Jak znalazłaś się na zamku? Zander mówił, że jesteś z klanu kobiet wojowniczek... Czytałem kiedyś o tym. Pamiętam, że one nie znoszą obcych.
- Jak mówiłam ocaliłam twoją matkę przed trolem. Niestety była ranna w ramię. Zabrałam ją do swojej wioski. Przywódczyni pozwoliła mi się nią zająć, ale tylko, dlatego że była kobietą i była sama. Czas, który z nią spędziłam, bardzo nas zbliżył. Gdy wyzdrowiała przywódczyni kazała jej odejść, z resztą twoja matka sama chciała kontynuować podróż. Bałam się o nią, dlatego wyruszyłam wraz z nią. – Anna uśmiechnęła się i kiwnęła do chłopca, by ruszali w drogę.
- Dokąd idziemy? – Spytał książę.
- Widzisz. Podczas wojny atakowany jest cały kraj. Musimy udać się do innego królestwa, byś mógł być bezpieczny. Zamieszkamy wraz z twoją ciotką w zachodnim królestwie.
- Czy cała moja rodzina nie znajdowała się na zamku?
- Tak. Ciotka, o której mówię, w rzeczywistości jest kuzynką twojej matki i nie należy bezpośrednio do twojego rodu. Wyszła za księcia zachodniego królestwa i stała się królową. Przyjmie cię z otwartymi ramionami, bo nie zagrażasz jej w żaden sposób.
- Jak mały chłopiec mógłby w ogóle zagrażać jakiejś królowej? – Spytał zdziwiony chłopiec.
- Cóż, gdybyś miał jakieś prawa do jej tronu to pewnie by się ciebie pozbyła... Nie jest taka jak twoja matka. Boi się o swoją pozycję… – Anna zamilkła nagle i szybko położyła dłoń na ustach chłopca, jednocześnie chowając się z nim w krzakach. Kilku wrogich wojowników przeszło nieopodal. Anna przyglądała im się z ukrycia z uwagą. Czekali tak chwilę, póki wszyscy nie odeszli. Gdy już całkiem opustoszało, ruszyli dalej.
- Anno... Jak daleko jest zachodnie królestwo?
- Około 10 dni marszu bez postoju. Nie martw się. Będziemy tam szybciej.
- W jaki sposób?
- Konno. – Wojowniczka uśmiechnęła się do chłopca. Po krótkiej chwili wyszli z lasu i ich oczom ukazały się ruiny wieży. Z oddali było widać łunę światła. Anna spojrzała na chłopca z poważną miną.
- Zakradniemy się pod mur. Gdy już tam będziemy, wejdę do środka. Cokolwiek byś usłyszał, nie wchodź tam. – Castiel pokiwał głową na znak, że się zgadza. Zakradli się po cichu. Kobieta dała mu znak, żeby został. Chłopiec posłusznie przykucną pod murem. Wojowniczka wyciągnęła miecz i weszła do środka. Książę wyraźnie słyszał odgłosy walki. Czekał aż ustaną i patrzył w gwiazdy nad sobą. Dobrze wiedział, co się dzieje. Tej nocy już widział śmierć i słyszał takie same odgłosy. Krzyki wojowników, szczęk broni, groźby. Spojrzał w stronę zamku. Wciąż było widać stamtąd łunę. Przypomniał sobie twarz matki nad nim. Łzy spływały mu po policzku. Otarł je i zobaczył na swojej ręce krew. Zrozumiał, że krople, które wtedy poczuł na policzku to krew jego matki. Zacisną zęby i wysyczał.
- Sanguis. – Castiel pierwszy raz w życiu poczuł, że kogoś nienawidzi. Nie rozumiał, dlaczego to się stało, ale chciał się zemścić. W tamtej chwili obiecał sobie, że go dorwie.
Anna stanęła koło niego.
- Idziemy. – Powiedziała. Castiel spojrzał na nią. Widział na niej świeże ślady krwi. Wiedział, że nie należy do niej.
- Kim oni byli?
- Bandytami. Spokojnie porządni ludzie nie zaszywają się w takich miejscach uzbrojeni po zęby. – Wojowniczka odwiązała konie. Wzięła jednego, a resztę puściła wolno. Pomogła chłopcu wsiąść na zwierzę. Wsiadła i trzymając chłopca w ramionach, ruszyła w drogę. Castiel zasną po krótkiej chwili.
Młody książę obudził się dopiero następnego dnia w południe. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą korony drzew. Liście delikatnie poruszały się na wietrze, a słońce przebijały się przez nie, rażąc chłopca po oczach. Nie spodobało mu się to. Uniósł się lekko, podpierając na łokciach i rozejrzał. Zobaczył, jak Anna zmywa z siebie krew, kąpiąc się w jeziorze. Była odwrócona do niego tyłem. Przyglądał się jej chwilę.
- Dzień dobry. – Powiedział. Kobieta zdając sobie sprawę z tego, że chłopiec na nią patrzy, szybko zanurzyła się w jeziorze po szyję.
- Oh! Castiel. Nie strasz mnie. – Anna podpłynęła do brzegu i wyszła z wody, chowając się za krzewy, tak by jej nie widział.
- Dlaczego się chowasz? – spytał chłopiec, nie rozumiejąc sytuacji.
- Bo jestem kobietą. Zrozumiesz, jak będziesz starszy. – Anna zarumieniła się lekko. Nie miała ochoty tłumaczyć chłopcu, o co chodzi. Poza tym nie zbyt wiedziała jak mu to powiedzieć. Castiel widząc, że jego opiekunka jest zawstydzona odwrócił się. Nie chciał, żeby kobieta czuła się niekomfortowo. Podszedł do jeziora i przemył twarz. Wojowniczka ubrała się i podeszła do chłopca.
- Za dziesięć kilometrów jest mała osada. Z tego, co pamiętam, mają tam gospodę, gdzie można dobrze zjeść. – Powiedziała. Wsiedli na konia i ruszyli dalej.
Gdy dotarli do gospody, Anna przywiązała konia i weszła z chłopcem do gospody. Było tam dość spokojnie jak na tę porę. Zjedli, jednocześnie starając się nie zwracać na siebie uwagi. Przy barze siedział mężczyzna z blizną na twarzy. Widać było, że jest wojownikiem. Przyglądał się im od kilku chwil. Anna zauważyła to i kiwnęła do chłopca, by się pośpieszył. Mężczyzna zaczął się z wolna kierować w ich stronę. Kobieta położyła dłoń na rękojeści miecza, wpatrując się w stół. Wojownik oparł się obiema rękami o stół, przy którym siedzieli.
- Witaj ruda. Pamiętasz mnie? – Uśmiechną się wrednie.
- Zazwyczaj pamiętam frajerów, którym zostawiam pamiątki na twarzach. Chcesz drugą do kolekcji czy zostawisz mnie w spokoju? – wysyczała, patrząc mu w oczy. Jej wzrok jasno mówił, że się nie zawaha. Mężczyzna wzdrygną się, lecz nie odpuścił.
- Zobaczymy! Dobrze wiem, jakie są twoje prawa! Szybko cię pokonam i zaraz będziesz moja! – Mężczyzna widocznie był przekonany o wygranej. Niestety dla niego kobieta szybko dobyła miecza i wbiła mu go prosto w serce. Nie zawahała się nawet, że Castiel siedział zaraz obok. Krew trysła na stół i lekko ochlapała chłopca. Książę zdążył osłonić twarz ręką. Wojownik zbluzgał kobietę, po czym runą martwy na podłogę.
- Czy ktoś jeszcze ma ochotę dziś zginąć, czy dacie nam spokój?! – Wykrzyczała kobieta na całą gospodę. Ludzie poopuszczali głowy. Nikt nie odważył się choćby na nią spojrzeć. Dwóch mężczyzn wyniosło ciało, nawet na nią nie spoglądając. Chłopiec patrzył na to beznamiętnym wzrokiem. Anna patrzyła na niego z powagą. Dała mu znać, żeby wyszli.
Na zewnątrz odwiązała konia, popatrzyła na chłopca i powiedziała.
- Przeraża mnie to w tobie. Ten wzrok. Jakbyś nic nie odczuwał, patrząc na śmierć ludzi. Odkąd wyszliśmy z tamtej jaskini, jesteś inny.
- Czemu miałbym się nimi przejmować? Oprócz ciebie wszyscy, którzy coś dla mnie znaczyli, pewnie już nie żyją. – Chłopiec mówił, lecz w jego głosie nie było żadnych emocji.
- To nieludzkie. – Powiedziała wojowniczka lekko przestraszonym głosem.
- Jak kolor moich oczu? – Spytał. Chwila ciszy. Castiel patrzył jej głęboko w oczy. – Też cię przerażają tak jak wszystkich w zamku? Też uważasz, że jestem potworem tak jak oni? – pytał chłopiec, a głos zaczął mu drżeć. Anna nie miała pojęcia, co powiedzieć. Nie wiedziała, że chłopiec wie o domysłach ludzi.
- Kto ci tak powiedział?
- Nikt. Przynajmniej nie w twarz. Służki często szeptały między sobą, że jestem potworem w ciele chłopca. Widziałem ich przerażony wzrok, gdy na mnie patrzyły. Twierdziły, że moja matka urodziła syna diabła. Czy to prawda? – Kobieta nie wiedziała, jak mógł czuć się chłopiec.
- Castiel to nie jest prawda… - zaczęła, ale chłopiec jej przerwał.
- Więc kto jest moim ojcem?! Dlaczego nie chciała mi tego powiedzieć?! Dlaczego?! – Książę zaczął płakać. Anna przytuliła go do siebie.
- Nie wiem... – Powiedziała. – Wybacz. – Jej też Raven nigdy nie powiedziała, kim jest ojciec jej dziecka. Namawiała ją wielokrotnie, by wyjawiła jej ten sekret, lecz kobieta nie odpuszczała.
Podróż trwała kilka dni. Wojowniczka spała tylko, gdy już nie miała siły, a nawet wtedy miała bardzo czujny sen. Gdy zobaczyła mury zamku zachodniego królestwa była naprawdę szczęśliwa. Na dworze służba szybko zajęła się nią i księciem. Posłaniec natychmiast poszedł zawiadomić władcę o przybyciu gości z innego królestwa. Sala tronowa była wielka, przystrojona w złote obrazy i drogie rzeźby. Król znudzony uwagami doradców podpierał się jednym łokciem na oparciu swego tronu. Miał na imię Rodgar. Był to starszy mężczyzna. Miał siwe włosy, długą brodę, sokoli nos i brązowe oczy. Towarzysząca mu królowa wyglądała na zamyśloną. Nazywała się Sara. Była jeszcze dość młoda w porównaniu do króla, mogła mieć najwyżej 30 wiosen. Miała długie blond włosy niebieskie oczy różowe usta i delikatną jasną cerę. Po jej minie widać było, że przeczuwa coś złego. Jak się szybko okazało słusznie, ponieważ nagle do komnaty wpadł posłaniec.
- Wasza wysokość przybył książę, Castiel z północnego królestwa wraz z opiekunką Anną. – Królowa natychmiast zerwała się z miejsca zaniepokojona i podeszła szybkim krokiem do posłańca.
- Przybyli sami? Czy mieli przy sobie jakąś wiadomość? – Zadawała pospiesznie pytania stanowczym tonem.
- Nie wasza królewska mość. Przybyli sami bez żadnej wiadomości. Nie udało nam się zbyt wiele dowiedzieć byli wykończeni podróżą. Dodam jeszcze, że przybyli konno. – Królowa natychmiast skierowała się do komnaty dla gości, w której pozwolono odpocząć Annie.
Anna umyła się i założyła suknię przygotowaną przez służki. Nie wiedziała, co myśleć o tej sytuacji. Miała nadzieję, że tutaj książę będzie bezpieczny a nic innego się dla niej nie liczyło. Podeszła do okna. To królestwo nie było tak piękne i czyste jak północne. Widać było nędzników na ulicach i spasionych leniwych strażników na murach. Gdy tak przyglądała się miastu zza okna zamku, do komnaty weszła w pośpiechu królowa.
- Anno! Co się stało?! Dlaczego jesteś tu sama?! – Sara była bardzo przejęta i zmartwiona tą sytuacją.
- Przykro mi wasza wysokość, ale twoja kuzynka królowa Raven nie żyje. Nasze królestwo zostało zaatakowane przez Sanguisa. Nie wiem, czy przeżył ktokolwiek oprócz mnie i księcia Castiel. Proszę, pozwól nam tu zostać. – Wojowniczka znów zachowywała się, jak na damę przystało.
- Ależ oczywiście, że możecie tu zostać. Jutro znajdę Castielowi odpowiedniego nauczyciela. Z chęcią wezmę go pod opiekę. A teraz opowiedz mi wszystko. Muszę znać sytuację. – Mówiła stanowczo, po czym usiadła na łóżku, wskazując miejsce obok siebie.
Słońce wkradało się przez zasłony, delikatnie muskając twarz Anny promieniami. Kobieta otworzyła oczy i zobaczyła koło siebie chłopca.
- Castiel? Co ty tu robisz?
- Wybacz, nie chciałem cię budzić. Spałaś tak spokojnie. Nie tak jak wtedy...
- Która godzina?
- Już dziesiąta. Poznałem swojego nowego nauczyciela. Jest człowiekiem. Nazywa się Gilbert.
- Więc czemu nie jesteś na zajęciach?
- Gilbert jest jeszcze mniej przekonujący niż Zander. – Stwierdził chłopiec. Anna wstała i zaczęła się ubierać.
- Niech zgadnę. Bibliotekę już znalazłeś? – mówiąc to, uśmiechnęła się lekko do księcia.
- Owszem, ale książki, których jeszcze nie czytałem, są zbyt wysoko.
- Gdybyś ty tak chętnie za podręczniki się brał. – Westchnęła kobieta.
- Ależ je też czytam. Tylko że nie te, dla ludzi... – Powiedział chłopiec z delikatnym uśmiechem.
- Eh... co z ciebie wyrośnie... – Zaśmiała się Anna – Choć pomogę ci z tymi książkami.
- Kojarzę to miejsce. Niedaleko jest strumyk, przy którym często przebywałyśmy z twoją matką.
- Bawiłyście się tu, jako dzieci? – Spytał chłopiec.
- Nie... nie znałam twojej matki, gdy była dzieckiem. Poznałam ją, gdy miałam 15 lat. Uratowałam ją przed trollem, gdy zabłądziła w pobliżu mojej wioski. – mówiła kobieta, idąc w stronę strumyka.
- Co tam robiła?
- Szukała przygód. Nie zawsze była wielką damą. Jako młoda dziewczyna często uciekała z zamku. Cóż... nie sama. – powiedziała wojowniczka, z lekkim uśmiechem patrząc na chłopca.
- Powiedz mi więcej. Mama nigdy nie mówiła mi o swojej przeszłości. Przynajmniej nie o takiej… - Powiedział z lekkim smutkiem chłopiec.
- W porządku. Może to i lepiej. Właściwie nikt oprócz mnie już ci za wiele o niej nie powie.
- Czekaj... – Przerwał chłopiec. – Dlaczego? – Spytał.
- Tylko ja i Zander coś o niej wiemy. Co prawda nie mam pojęcia, co on z nią przeżył, ale wiem, że to niezły wyczyn przekonać mrocznego elfa do zamieszkania w ludzkiej wiosce... nawet, jeśli ma żyć na dworze królewskim.
- Myślisz, że on to przeżył?
- Nie jestem pewna. Jest potężny. Podczas tej walki byłam tego światkiem. Niestety nie wiem, czy mógłby przeżyć coś takiego... – Kobieta zaczęła opatrywać swoją ranę.
- Jak znalazłaś się na zamku? Zander mówił, że jesteś z klanu kobiet wojowniczek... Czytałem kiedyś o tym. Pamiętam, że one nie znoszą obcych.
- Jak mówiłam ocaliłam twoją matkę przed trolem. Niestety była ranna w ramię. Zabrałam ją do swojej wioski. Przywódczyni pozwoliła mi się nią zająć, ale tylko, dlatego że była kobietą i była sama. Czas, który z nią spędziłam, bardzo nas zbliżył. Gdy wyzdrowiała przywódczyni kazała jej odejść, z resztą twoja matka sama chciała kontynuować podróż. Bałam się o nią, dlatego wyruszyłam wraz z nią. – Anna uśmiechnęła się i kiwnęła do chłopca, by ruszali w drogę.
- Dokąd idziemy? – Spytał książę.
- Widzisz. Podczas wojny atakowany jest cały kraj. Musimy udać się do innego królestwa, byś mógł być bezpieczny. Zamieszkamy wraz z twoją ciotką w zachodnim królestwie.
- Czy cała moja rodzina nie znajdowała się na zamku?
- Tak. Ciotka, o której mówię, w rzeczywistości jest kuzynką twojej matki i nie należy bezpośrednio do twojego rodu. Wyszła za księcia zachodniego królestwa i stała się królową. Przyjmie cię z otwartymi ramionami, bo nie zagrażasz jej w żaden sposób.
- Jak mały chłopiec mógłby w ogóle zagrażać jakiejś królowej? – Spytał zdziwiony chłopiec.
- Cóż, gdybyś miał jakieś prawa do jej tronu to pewnie by się ciebie pozbyła... Nie jest taka jak twoja matka. Boi się o swoją pozycję… – Anna zamilkła nagle i szybko położyła dłoń na ustach chłopca, jednocześnie chowając się z nim w krzakach. Kilku wrogich wojowników przeszło nieopodal. Anna przyglądała im się z ukrycia z uwagą. Czekali tak chwilę, póki wszyscy nie odeszli. Gdy już całkiem opustoszało, ruszyli dalej.
- Anno... Jak daleko jest zachodnie królestwo?
- Około 10 dni marszu bez postoju. Nie martw się. Będziemy tam szybciej.
- W jaki sposób?
- Konno. – Wojowniczka uśmiechnęła się do chłopca. Po krótkiej chwili wyszli z lasu i ich oczom ukazały się ruiny wieży. Z oddali było widać łunę światła. Anna spojrzała na chłopca z poważną miną.
- Zakradniemy się pod mur. Gdy już tam będziemy, wejdę do środka. Cokolwiek byś usłyszał, nie wchodź tam. – Castiel pokiwał głową na znak, że się zgadza. Zakradli się po cichu. Kobieta dała mu znak, żeby został. Chłopiec posłusznie przykucną pod murem. Wojowniczka wyciągnęła miecz i weszła do środka. Książę wyraźnie słyszał odgłosy walki. Czekał aż ustaną i patrzył w gwiazdy nad sobą. Dobrze wiedział, co się dzieje. Tej nocy już widział śmierć i słyszał takie same odgłosy. Krzyki wojowników, szczęk broni, groźby. Spojrzał w stronę zamku. Wciąż było widać stamtąd łunę. Przypomniał sobie twarz matki nad nim. Łzy spływały mu po policzku. Otarł je i zobaczył na swojej ręce krew. Zrozumiał, że krople, które wtedy poczuł na policzku to krew jego matki. Zacisną zęby i wysyczał.
- Sanguis. – Castiel pierwszy raz w życiu poczuł, że kogoś nienawidzi. Nie rozumiał, dlaczego to się stało, ale chciał się zemścić. W tamtej chwili obiecał sobie, że go dorwie.
Anna stanęła koło niego.
- Idziemy. – Powiedziała. Castiel spojrzał na nią. Widział na niej świeże ślady krwi. Wiedział, że nie należy do niej.
- Kim oni byli?
- Bandytami. Spokojnie porządni ludzie nie zaszywają się w takich miejscach uzbrojeni po zęby. – Wojowniczka odwiązała konie. Wzięła jednego, a resztę puściła wolno. Pomogła chłopcu wsiąść na zwierzę. Wsiadła i trzymając chłopca w ramionach, ruszyła w drogę. Castiel zasną po krótkiej chwili.
Młody książę obudził się dopiero następnego dnia w południe. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą korony drzew. Liście delikatnie poruszały się na wietrze, a słońce przebijały się przez nie, rażąc chłopca po oczach. Nie spodobało mu się to. Uniósł się lekko, podpierając na łokciach i rozejrzał. Zobaczył, jak Anna zmywa z siebie krew, kąpiąc się w jeziorze. Była odwrócona do niego tyłem. Przyglądał się jej chwilę.
- Dzień dobry. – Powiedział. Kobieta zdając sobie sprawę z tego, że chłopiec na nią patrzy, szybko zanurzyła się w jeziorze po szyję.
- Oh! Castiel. Nie strasz mnie. – Anna podpłynęła do brzegu i wyszła z wody, chowając się za krzewy, tak by jej nie widział.
- Dlaczego się chowasz? – spytał chłopiec, nie rozumiejąc sytuacji.
- Bo jestem kobietą. Zrozumiesz, jak będziesz starszy. – Anna zarumieniła się lekko. Nie miała ochoty tłumaczyć chłopcu, o co chodzi. Poza tym nie zbyt wiedziała jak mu to powiedzieć. Castiel widząc, że jego opiekunka jest zawstydzona odwrócił się. Nie chciał, żeby kobieta czuła się niekomfortowo. Podszedł do jeziora i przemył twarz. Wojowniczka ubrała się i podeszła do chłopca.
- Za dziesięć kilometrów jest mała osada. Z tego, co pamiętam, mają tam gospodę, gdzie można dobrze zjeść. – Powiedziała. Wsiedli na konia i ruszyli dalej.
Gdy dotarli do gospody, Anna przywiązała konia i weszła z chłopcem do gospody. Było tam dość spokojnie jak na tę porę. Zjedli, jednocześnie starając się nie zwracać na siebie uwagi. Przy barze siedział mężczyzna z blizną na twarzy. Widać było, że jest wojownikiem. Przyglądał się im od kilku chwil. Anna zauważyła to i kiwnęła do chłopca, by się pośpieszył. Mężczyzna zaczął się z wolna kierować w ich stronę. Kobieta położyła dłoń na rękojeści miecza, wpatrując się w stół. Wojownik oparł się obiema rękami o stół, przy którym siedzieli.
- Witaj ruda. Pamiętasz mnie? – Uśmiechną się wrednie.
- Zazwyczaj pamiętam frajerów, którym zostawiam pamiątki na twarzach. Chcesz drugą do kolekcji czy zostawisz mnie w spokoju? – wysyczała, patrząc mu w oczy. Jej wzrok jasno mówił, że się nie zawaha. Mężczyzna wzdrygną się, lecz nie odpuścił.
- Zobaczymy! Dobrze wiem, jakie są twoje prawa! Szybko cię pokonam i zaraz będziesz moja! – Mężczyzna widocznie był przekonany o wygranej. Niestety dla niego kobieta szybko dobyła miecza i wbiła mu go prosto w serce. Nie zawahała się nawet, że Castiel siedział zaraz obok. Krew trysła na stół i lekko ochlapała chłopca. Książę zdążył osłonić twarz ręką. Wojownik zbluzgał kobietę, po czym runą martwy na podłogę.
- Czy ktoś jeszcze ma ochotę dziś zginąć, czy dacie nam spokój?! – Wykrzyczała kobieta na całą gospodę. Ludzie poopuszczali głowy. Nikt nie odważył się choćby na nią spojrzeć. Dwóch mężczyzn wyniosło ciało, nawet na nią nie spoglądając. Chłopiec patrzył na to beznamiętnym wzrokiem. Anna patrzyła na niego z powagą. Dała mu znać, żeby wyszli.
Na zewnątrz odwiązała konia, popatrzyła na chłopca i powiedziała.
- Przeraża mnie to w tobie. Ten wzrok. Jakbyś nic nie odczuwał, patrząc na śmierć ludzi. Odkąd wyszliśmy z tamtej jaskini, jesteś inny.
- Czemu miałbym się nimi przejmować? Oprócz ciebie wszyscy, którzy coś dla mnie znaczyli, pewnie już nie żyją. – Chłopiec mówił, lecz w jego głosie nie było żadnych emocji.
- To nieludzkie. – Powiedziała wojowniczka lekko przestraszonym głosem.
- Jak kolor moich oczu? – Spytał. Chwila ciszy. Castiel patrzył jej głęboko w oczy. – Też cię przerażają tak jak wszystkich w zamku? Też uważasz, że jestem potworem tak jak oni? – pytał chłopiec, a głos zaczął mu drżeć. Anna nie miała pojęcia, co powiedzieć. Nie wiedziała, że chłopiec wie o domysłach ludzi.
- Kto ci tak powiedział?
- Nikt. Przynajmniej nie w twarz. Służki często szeptały między sobą, że jestem potworem w ciele chłopca. Widziałem ich przerażony wzrok, gdy na mnie patrzyły. Twierdziły, że moja matka urodziła syna diabła. Czy to prawda? – Kobieta nie wiedziała, jak mógł czuć się chłopiec.
- Castiel to nie jest prawda… - zaczęła, ale chłopiec jej przerwał.
- Więc kto jest moim ojcem?! Dlaczego nie chciała mi tego powiedzieć?! Dlaczego?! – Książę zaczął płakać. Anna przytuliła go do siebie.
- Nie wiem... – Powiedziała. – Wybacz. – Jej też Raven nigdy nie powiedziała, kim jest ojciec jej dziecka. Namawiała ją wielokrotnie, by wyjawiła jej ten sekret, lecz kobieta nie odpuszczała.
Podróż trwała kilka dni. Wojowniczka spała tylko, gdy już nie miała siły, a nawet wtedy miała bardzo czujny sen. Gdy zobaczyła mury zamku zachodniego królestwa była naprawdę szczęśliwa. Na dworze służba szybko zajęła się nią i księciem. Posłaniec natychmiast poszedł zawiadomić władcę o przybyciu gości z innego królestwa. Sala tronowa była wielka, przystrojona w złote obrazy i drogie rzeźby. Król znudzony uwagami doradców podpierał się jednym łokciem na oparciu swego tronu. Miał na imię Rodgar. Był to starszy mężczyzna. Miał siwe włosy, długą brodę, sokoli nos i brązowe oczy. Towarzysząca mu królowa wyglądała na zamyśloną. Nazywała się Sara. Była jeszcze dość młoda w porównaniu do króla, mogła mieć najwyżej 30 wiosen. Miała długie blond włosy niebieskie oczy różowe usta i delikatną jasną cerę. Po jej minie widać było, że przeczuwa coś złego. Jak się szybko okazało słusznie, ponieważ nagle do komnaty wpadł posłaniec.
- Wasza wysokość przybył książę, Castiel z północnego królestwa wraz z opiekunką Anną. – Królowa natychmiast zerwała się z miejsca zaniepokojona i podeszła szybkim krokiem do posłańca.
- Przybyli sami? Czy mieli przy sobie jakąś wiadomość? – Zadawała pospiesznie pytania stanowczym tonem.
- Nie wasza królewska mość. Przybyli sami bez żadnej wiadomości. Nie udało nam się zbyt wiele dowiedzieć byli wykończeni podróżą. Dodam jeszcze, że przybyli konno. – Królowa natychmiast skierowała się do komnaty dla gości, w której pozwolono odpocząć Annie.
Anna umyła się i założyła suknię przygotowaną przez służki. Nie wiedziała, co myśleć o tej sytuacji. Miała nadzieję, że tutaj książę będzie bezpieczny a nic innego się dla niej nie liczyło. Podeszła do okna. To królestwo nie było tak piękne i czyste jak północne. Widać było nędzników na ulicach i spasionych leniwych strażników na murach. Gdy tak przyglądała się miastu zza okna zamku, do komnaty weszła w pośpiechu królowa.
- Anno! Co się stało?! Dlaczego jesteś tu sama?! – Sara była bardzo przejęta i zmartwiona tą sytuacją.
- Przykro mi wasza wysokość, ale twoja kuzynka królowa Raven nie żyje. Nasze królestwo zostało zaatakowane przez Sanguisa. Nie wiem, czy przeżył ktokolwiek oprócz mnie i księcia Castiel. Proszę, pozwól nam tu zostać. – Wojowniczka znów zachowywała się, jak na damę przystało.
- Ależ oczywiście, że możecie tu zostać. Jutro znajdę Castielowi odpowiedniego nauczyciela. Z chęcią wezmę go pod opiekę. A teraz opowiedz mi wszystko. Muszę znać sytuację. – Mówiła stanowczo, po czym usiadła na łóżku, wskazując miejsce obok siebie.
Słońce wkradało się przez zasłony, delikatnie muskając twarz Anny promieniami. Kobieta otworzyła oczy i zobaczyła koło siebie chłopca.
- Castiel? Co ty tu robisz?
- Wybacz, nie chciałem cię budzić. Spałaś tak spokojnie. Nie tak jak wtedy...
- Która godzina?
- Już dziesiąta. Poznałem swojego nowego nauczyciela. Jest człowiekiem. Nazywa się Gilbert.
- Więc czemu nie jesteś na zajęciach?
- Gilbert jest jeszcze mniej przekonujący niż Zander. – Stwierdził chłopiec. Anna wstała i zaczęła się ubierać.
- Niech zgadnę. Bibliotekę już znalazłeś? – mówiąc to, uśmiechnęła się lekko do księcia.
- Owszem, ale książki, których jeszcze nie czytałem, są zbyt wysoko.
- Gdybyś ty tak chętnie za podręczniki się brał. – Westchnęła kobieta.
- Ależ je też czytam. Tylko że nie te, dla ludzi... – Powiedział chłopiec z delikatnym uśmiechem.
- Eh... co z ciebie wyrośnie... – Zaśmiała się Anna – Choć pomogę ci z tymi książkami.