poniedziałek, 11 stycznia 2016

Dalszych postów z "Tenebris" nie będzie.

Tak zdecydowałam jakiś czas temu. Poprawię istniejące posty pod względem interpunkcji i po części ortografii. Posty, które dodałam to jedynie demo książki, którą piszę. Napisanie całej zajmie mi sporo czasu.

Do momentu, gdy będzie gotowa, co jakiś czas wrzucę tu inne krótsze, lecz w pełni zakończone opowiadania. Będą one z kategorii sci - fi oraz fantasy. Pierwszy z nich dodam dzisiaj.

Jeśli opowiadania się spodobają, łatwiej będzie mi znaleźć wydawnictwo, więc komentując i oceniając pomagacie w procesie powstawania książki ""Tenebris" oraz dwóch innych, których zarys już mam i zajmę się nimi po napisaniu "Tenebris".

Oczywiście nie kończę tego tak po prostu, nie dając wam nic na pocieszenie.

Oto oficjalny wstęp! Miłego czytania. ;D

-----------------------------------------------------

Wstęp

"Nie wiemy, jak tu trafiliśmy. Nie wiemy, kim jesteśmy. Jedyne co pamiętam to sztorm, który rozbił statki, na których płynęliśmy.
Dokąd? Po co? Dlaczego? Nie wiem.
Za to wiem, że jest nas zaledwie pięciuset. Trzystu mężczyzn. Dwieście kobiet. W tym prawie połowa z nas to jeszcze dzieci. Wiem też, że to miejsce nie było celem naszej podróży.
Mglista kamienista plaża. Nie wygląda na zachęcające miejsce, by spędzić tu zbliżającą się noc. Niestety nie mamy wyboru. Musimy się jak najszybciej zorganizować."

"Mimo że nic nie pamiętam i że pośród nas są przedstawiciele różnych kultur, znam tych wszystkich ludzi. A oni znają mnie. Mój mąż z dwunastoma mężczyznami poszedł na zwiady do pobliskiego lasu. Wraz z innymi kobietami zajęłyśmy się budową szałasów. Musimy jakoś przetrwać tę noc. Las z oddali wygląda wyjątkowo mrocznie. Mam nadzieję, że mężczyźni szybko wrócą. Tym którzy zostali, udało się złowić kilka ryb. Pomogłam kobietom je usmażyć. Myślę, że dobrze zrobię, jeśli wyjdę mężowi na spotkanie. Pewnie będą głodni."

"Nie powinno nas tu być. To miejsce już do kogoś należy. Widziałam dziwne istoty w pobliskim lesie. Niestety nie mamy żadnej możliwości opuszczenia tego miejsca.
Mam naprawdę złe przeczucia."

- Owszem. Nie jesteśmy sami.
Mężczyzna zamknął cienki notatnik w dłoni. Zapiski wyglądały na wyjątkowo stare. Człowiek ten był duży i wyglądał na silnego. Czarne włosy do łopatek, krzaczaste brwi i długa, gęsta, czarna broda do pasa, nadawały mu srogiego wyglądu. Jego zielone tęczówki lśniły od blasku świec. W kominku, przed którym leżała niedźwiedzia skóra, nie palił się ogień, mimo to nie odczuwał on chłodu panującego w pokaźnych rozmiarów izbie dzięki grubym, czarnym, niedźwiedzim futrom, które służyły mu za okrycie. Ów mężczyzna był przywódcą grodu o nazwie Spes, a imię jego brzmiało Vis z rodu Tenebris. Spes to gród uważany za kolebkę ludzkości, lecz nie jedyny, albowiem ludzie niczym plaga opanowywali co rusz nowe tereny. Gród ten był największym siedliskiem ludzi. Był on stale rozwijany i wzmacniany. Ludzie dopiero niedawno opanowali sztukę wznoszenia kamiennych budowli, więc zamek nie był jeszcze skończony. Do czasu ukończenia jego budowy, przywódca grodu wraz z rodziną mieszkał w jednopiętrowym domu. Dom ten oprócz głównej izby posiadał pokój z balkonem na piętrze. Była to najbardziej luksusowa budowla w grodzie jak dotychczas. Właśnie do izby tego domu wpadł młody mężczyzna.
- Panie! Smok atakuje! - przerażenie było słychać zarówno w głosie młodzieńca, jak i było widać w jego oczach.
- No to zaczynamy zabawę. - westchnął rosły mężczyzna. Wziął swój miecz, łuk oraz zapas strzał i wyszedł z izby.
W grodzie panował chaos. Ludzie krzyczeli i uciekali w różne strony, płonęły budynki, wszędzie było widać palące się zwłoki i czuć ich odór. Nad taką sceną, ponad gród, na czarnym zachmurzonym niebie wzbiła się jaszczurza sylwetka. Skrzydła stwora przy każdym machnięciu tylko potęgowały siłę płomieni szalejących w grodzie. Vis usłyszał ryk i ledwo zdążył uniknąć strumienia ognia wydobywającego się z pyska smoka, chowając się na powrót za ścianą izby.
- Jest jeszcze młody! Damy radę! - krzyknął do swych wojów, zachęcając ich do walki z bestią. Smok zrobił jeszcze jedno okrążenie, rycząc i zionąc przy tym ogniem, po czym opadł lekko na wielki plac. Wojownicy próbowali dosięgnąć go swymi mieczami i włóczniami, jednak smok sprytnie chronił podbrzusze, a oręż łamał się na grzbietowych łuskach bestii pod wpływem uderzeń. Stwór machając podczas walki ogonem, zamieniał pobliskie budynki w sterty gruzu. Jeden z wojów wiedząc, czym ryzykuje, pobiegł w stronę bestii i ślizgiem wsunął się pod nią, by zadać cios prosto w serce. Stwór przeraźliwie zaryczał i wzbił się w powietrze, wpierw odgryzając głowę bohaterskiego woja. To była ich szansa. Łucznicy tylko na to czekali, napięli łuki z przygotowanymi już zatrutymi strzałami i wystrzelili salwę w stronę smoka. Zaledwie kilka strzał dosięgło stwora. Jedną z nich była strzała samego przywódcy grodu, który widząc, co się dzieje, również chwycił za łuk. Jak na potwierdzenie jego słów to wystarczyło. Bestia runęła na ziemię. Dla pewności Vis skoczył szybko na powalonego smoka i odciął mu mieczem głowę. Mógł się teraz lepiej przyjrzeć stworowi.
- No! Co tak stoicie! Gasić mi ten burdel, ale już! - wrzasnął do swych podwładnych, którzy wpatrywali się w jego poczynania, zamiast pomóc miejscowym. Po kilku godzinach chaos panujący w grodzie został opanowany. Wielki stos płonących ciał oświetlał plac przed grodem.
W tym czasie Vis dokładnie przyjrzał się zdobyczy.
- Odkryłeś coś nowego? - spytała go smukła, zgrabna kobieta. Była to jego żona, Sechmet.
- Tak. Ten nie ma symbolu elfów na łbie.
- Może to tylko przypadek.
- Mam złe przeczucia, że to coś więcej niż zabłąkany młody smok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz