poniedziałek, 1 czerwca 2015

"Tenebris: Powrót Smoków" cz.21 Ostateczna decyzja.



 Gdy udało im się dotrzeć do wrót było już widno. Anna nie zatrzymywała się przez całą noc więc Lisa zasnęła jej w ramionach podczas podróży. Gdy się zatrzymali dziewczyna przetarła błękitne oczy i spojrzała po wszystkich. Przez chwilę nie pamiętała co tu robi, ale gdy dotarło do niej gdzie jest natychmiast przybrała poważną minę i skupiła się. Anna zaśmiała się cicho pod nosem widząc to. Zsiedli z dość zmęczonych już koni. Kobieta podeszła do wrót i zastukała. Otworzył je sędziwy krasnolud.
- Nie, nie, nie, nie. Za dużo kłopotów. – już chciał zamknąć wrota lecz Anna mu na to nie pozwoliła. Przytrzymała drzwi ręką. Szare dotąd oczy starca zrobiły się zielonkawe a za nim pojawiły się dwa golemy stworzone z lodu. Były wysokie na trzy metry, nie posiadały głowy a zamiast rąk miały lodowe szpikulce. – Powiedziałem. Za dużo kłopotów. Wynoście się stąd. Kimkolwiek jesteście. – Anna wyglądała na zmęczoną tą sytuacją.
- Słuchaj. Szliśmy tu od paru dni. Nie spałam całą noc. Jestem w ciąży i czuję jakby coś co jakiś czas rozrywało mi wnętrzności. Szukam chłopaka który prawdopodobnie znajduje się gdzieś w tej okolicy. Powiesz nam czy coś widziałeś to nie rozwalę ci łba. – powiedziała to prawie szeptem lecz w taki sposób że Lisę, Armina i starca przeszedł zimny dreszcz. Zander był już przyzwyczajony do takiego tonu kobiety a Jack tylko przyglądał się golemom jak zahipnotyzowany.
- Chłopaka? – wyszeptał starzec. – Jakiego chłopaka?
- Lub bestię z czarnymi skrzydłami. – dodała Anna. Starzec zamarł a jego oczy tak się rozszerzyły, że przypominały dwie wielkie monety.
- Jak ów chłopak ma na imię? – spytał z lekkim niepokojem.
- Castiel. A ja jestem Anna. Jego opiekunka. – starzec zmierzył ją wzrokiem. Kobieta w żadnym calu na opiekunkę nie wyglądała. Raczej na wojowniczkę. Aktualnie wkurzoną wojowniczkę.
- Wchodźcie. Ale macie się mnie trzymać. – wymamrotał a golemy zniknęły.
- Nie wyglądają na krwiożercze. – wymamrotał Armin patrząc na mijane krasnoludy.
- Bo nie są. – powiedział Zander. – krasnoludy nie jedzą ludzi. Dlatego zastanawiam się czym jest to co zastaniemy na tronie. – powiedział widząc gigantyczne wrota przed sobą. Łatwo było domyślić się gdzie zmierzają. Sala tronowa. Gdy już znaleźli się przed tronem władcy, starzec pokłonił się. Na tronie siedział Aeternus.
- Witajcie. – powiedział z delikatnym uśmiechem. – Wyrosłaś na piękną kobietę Anno. – rudowłosa wyglądała na zdezorientowaną. – Za to ty, Zander, nic się nie zmieniłeś. – dokończył król. Elf delikatnie przekrzywił głowę.
- Zapamiętałbym takiego stwora jak ty… Skąd wiesz kim jesteśmy? – spytał elf.
- Raven mi o was dużo opowiadała. Poza tym widziałem was kilka razy gdy jej towarzyszyliście. Była bardzo niesforną młodą królewną. Zapuszczać się aż tak daleko… doprawdy cud że żyje.
- Żyła. – chciała go poprawić Anna.
- Nie. Żyje. – ponowił król. – Cały czas pilnuję by jej ogień nie zgasł. – powiedział lecz posmutniał.
- Kim ty do cholery jesteś? – spytała w końcu Anna. Wyglądała na naprawdę zmęczoną.
- Jestem Aeternus. Miło mi was poznać osobiście.
- Gdzie Castiel? – rudowłosa kobieta prawie krzyknęła.
- Musiałaś bardzo za nim tęsknić co? Nie martw się. Posłałem po niego. Zaraz tu będzie. – jak na potwierdzenie słów do Sali wbiegł Castiel i od razu rzucił się kobiecie i elfowi na szyję.
- Anna! Zander! Tak się cieszę, że nic wam nie jest. – powiedział z radością. Kobieta tuliła go z widoczną ulgą. Po chwili jednak chłopak musiał ją złapać gdyż zaczęła osuwać się na posadzkę. – Anna? – kobieta zasnęła.
- Gdy już zobaczyła, że wszystko jest w porządku emocje przestały trzymać ją w przytomności. – Stwierdził Armin. – Nie wyobrażasz sobie jak się o ciebie martwiła. Gdy dowiedziała się, że tu jesteś szła tu całą noc nie pozwalając nam na choćby moment odpoczynku. – mówił z uśmiechem blondyn.
- Anna… - wyszeptał cicho książę. - Powinniście wszyscy odpocząć. – powiedziała po chwili. – Gdy nabierzecie sił wszystko wam wyjaśnię.

 Gdy już zanieśli Annę do komnaty i ułożyli na wielkim łóżku Jack odezwał się po raz pierwszy odkąd weszli do pałacu.
- Chcę być w pokoju z Lisą. Wolę mieć ją na oku. – słysząc to niska krępa kobieta która wyznaczała im komnaty sypialne uśmiechnęła się i skierowała ich do odpowiedniej oraz dała im suche ubrania. Zandera wraz z Castielem zaprowadziła do kolejnej gdzie elf mógł odpocząć. Najwidoczniej mroczne elfy nie potrzebują zbyt dużo snu gdyż Zander nie miał zamiaru odpoczywać. Gdy weszli już do wyznaczonej dla niego komnaty od razu poprosił księcia o wyjaśnienia. Castiel starał się jak mógł wyjaśnić mu wszystko co zaszło. Gdy skończył elf wstał i skierował się w stronę wyjścia.
- Idź do Anny. Nie wiem jak się będzie czuła gdy się obudzi. – rzucił przez ramię.
- A ty?
- Ja idę coś załatwić. Nie martw się przyjdę do was gdy skończę. – powiedział po czym wyszedł. Castiel udał się w stronę komnaty Anny.


- Teraz jesteś szczęśliwa? – spytał Jack.
- Na pewno bardziej niż w wiosce. – odpowiedziała. Zaczęła ściągać z siebie ubrania jednak chłopak się nie odwracał. Wręcz przeciwnie. Przyglądał się jej uważnie. Wyglądała uroczo pomimo, że była przemoczona. Z jej długich jasnych blond włosów wciąż kapały krople wody. Chłopak spojrzał na jej różane drżące usta. Gdy to zauważyła spojrzała na niego zawstydzona rumieniąc się. Podszedł do niej bliżej a ona zagryzła dolną wargę. Zbliżył się jeszcze bardziej. Ich usta prawie się stykały. Dziewczyna chciała już zaprotestować ale pocałował ją i nagle jej cały opór gdzieś zniknął. Zaczął delikatnie zdejmować z niej ciuchy. Gdy już była naga pchnął ja na łóżko i rozebrał się. Dziewczyna była bardzo zawstydzona. Opierając się na łokciach patrzyła na jego poczynania. Zaczął powoli sunąć dłońmi w górę po jej nogach. Zadrżała. Rozchylił je i uklęknął między nimi. Podpierając się rękoma o łóżko po jej obu stronach zaczął ją delikatnie całować. Zamknęła oczy i delikatnie rozchyliła usta. Pocałunki zaczęły być coraz głębsze i namiętniejsze. Zszedł z nimi na jej szyję. Rumieniąca się dziewczyna jęknęła cicho, czując jak język chłopaka sunie po jej szyi, a usta zostawiają małe czerwone ślady. Delikatnie położył ją całkiem i oparł się na łokciach. Zszedł pocałunkami jeszcze niżej i zaczął pieścić jej piersi. Dziewczyna zaczęła cicho pojękiwać. Chłopak uśmiechnął się delikatnie przesuwając rękę po jej brzuchu zsunął ją w kierunku krocza dziewczyny. Złapała za nią. Spojrzał w jej oczy.
- Boisz się?
- Ja… jeszcze nigdy.. – jąkała się nie mogąc ułożyć spójnego zdania.
- Wiem. – powiedział z delikatnym uśmiechem i pocałował ją czule. – Rozluźnij się. – powiedział. Jednak dziewczyna nie puściła. – Chcesz być moja? – wypowiedział to pytanie szeptem do jej ucha. Dziewczyna jeszcze chwilę się wahała lecz puściła jego rękę i powiedziała.
- Tak.


 Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy Anna obudziła się na łóżku z wielkim baldachimem. Zauważyła, że na fotelu w kącie pokoju ktoś siedzi. Uniosła się wyżej i zobaczyła, że to Castiel.
- Wszystko w porządku? – spytał.
- Tak. – powiedziała, lecz w tym momencie poczuła silny ból brzucha. Krzyknęła i zwinęła się z bólu na łóżku. Castiel poderwał się na równe nogi i podbiegł do niej.
- Anna. Co się dzieje? – spytał bezradnie. Kobieta zacisnęła zęby.
- Zaraz przejdzie. – wycedziła. Castiel patrzył z niepokojem. Zander wszedł do komnaty. W ręce miał kielich z jakąś czerwoną cieczą. Podszedł do Anny.
- Wypij to. – powiedział spokojnym tonem.
- Co to? – zapytała dalej trzymając się za brzuch.
- Pomoże ci. – widząc jej wzrok dodał. - Zaufaj mi. – kobieta zawahała się. Wzięła łyk i prawie upuściła naczynie krztusząc się.
- To krew! – krzyknęła ze strachem.
- Owszem. Pragną jej. A ich matka nie chce ugasić ich pragnienia. – powiedział z lekkim uśmiechem. Castiel wyglądał na zdezorientowanego a Anna patrzyła na Zandera z lekkim strachem. – No dalej. Nie bądź samolubna. Wypij. – dodał patrząc jak kobieta zerka na ciecz. Z widocznym obrzydzeniem wypiła zawartość.
- Żeby było jasne... – powiedziała odstawiając pusty kielich. - … zrobiłam to tylko dlatego że po pierwszym łyku przestało boleć. – spojrzała na Zandera. – Nie dlatego że ci ufam. – po mimo słów w jej głosie dało się usłyszeć nutkę niepewności. Elf tylko delikatnie się uśmiechną w odpowiedzi.
- Czy ktoś wyjaśni mi co tu zaszło? – spytał wciąż zdezorientowany Castiel.
- Widzisz… tak jakoś wyszło że jestem z tym elfim dupkiem w ciąży. – powiedziała Anna wskazując kciukiem na Zandera. Ten tylko lekko się zarumienił i odwrócił wzrok.
- Ale.. ty.. przecież…
- Nie mogłam mieć dzieci? Heh. O ironio.. teraz urodzę… tylko nie wiadomo co. – spojrzała na kielich.
- Niech zgadnę. Mroczne elfy potrzebują krwi? – zwrócił się tym razem do Zandera.
- Tak. Ma najwięcej składników potrzebnych naszemu potomstwu do rozwoju. – oświadczył i zabrał kielich. – Niedługo znów będziesz musiała ją wypić. – tym razem zwrócił się do Anny, po czym wyszedł z komnaty. Castiel spojrzał na brzuch rudowłosej kobiety. Dopiero teraz zauważył że jest lekko zaokrąglony.
- Od jak dawna? – spytał.
- W noc w którą was porwali. – oświadczyła. Castiel zamrugał kilkukrotnie. Coś mu nie pasowało. Skoro było to tak niedawno to jeszcze nie powinno być widać. Kobieta przyłożyła dłoń do czoła. Widać było że jest słaba.
- Anno. Wiesz ile trwa ciąża u mrocznych elfów?
- Nie. Nigdy mnie to nie obchodziło. Dlaczego pytasz?
- Niecałe pięć miesięcy. – powiedział. Po chwili wyszeptał. - Ty wyglądasz jakbyś była już co najmniej w trzecim. – zapadła chwila ciszy. Kobieta patrzyła na niego nie do końca rozumiejąc co ma na myśli. – Nie wiem co jest w tobie. Ale to się rozwija wyjątkowo szybko. – wyjaśnił. Kobieta położyła dłoń na brzuchu. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. – To cię niszczy. – zauważył patrząc na jej podkrążone oczy i niezwykle bladą twarz. Kobieta położyła się na poduszce. Patrzyła w sufit. Po chwili zaczęła powoli kręcić głową i powiedziała.
- Nie chcę umierać.
- Więc rób co ci każe Zander. Cokolwiek się urodzi. Na pewno w części będzie człowiekiem i elfem. A skoro tak… to będzie chciało krwi. – kobieta milczała. Wiedziała że książę ma rację. Ból minął gdy tylko poczuła smak krwi w ustach. Zamknęła oczy. Zacisnęła wargi. Castiel zaczął głaskać ją uspokajająco po głowie.
- Ten cały król… jak mu tam… - zaczęła.
- Aeternus.
- Aeternus… - potwierdziła. – Powiedział że Raven żyje.
- Tak. Widziałem ją. Jest jeszcze słabsza niż ty teraz.
- Jakim cudem żyje?
- To żaden cud. To przekleństwo. – powiedział patrząc w stronę okna. – Żyje dzięki krwi mojego ojca. Utrzymuje ją przy życiu ale nie potrafi całkiem jej uzdrowić.
- Twojego ojca?
- Tak. Aeternus. Król którego widziałaś. To właśnie mój ojciec.
- Tak. Teraz to jasne. Dlatego mówił, że nas widział. To on ją obserwował. Przez ten cały czas. Ale… czym on jest?
- Smokiem. Nie pamiętasz legendy o nim?
- Ale… to niemożliwe. Dawno zniknął.
- Nie zniknął. – pokręcił lekko głową. – Osłabł. I czeka.
- Na co?
- Aż będę w stanie odzyskać dla niego jego utraconą moc.
- Niby czemu miałbyś to zrobić?
- Bo tylko wtedy będzie wstanie pomóc mojej mamie. – ostatnie słowa wypowiedział z nutą bezradności w głosie. Anna zamilkła. Rozumiała w jakiej są sytuacji. Nie wiedziała tylko jak z niej wybrnąć. Jeśli Aeternus odzyska władzę znów zacznie zabijać. Lecz jeśli nie. Raven będzie cierpiała. Z głową pełną pytań bez odpowiedzi na powrót zasnęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz